sobota, 30 sierpnia 2025

Nostalgiczna podróż do czasów słusznie minionych....

Dobrej nocy, i sza,
do białego śpij dnia.
Śpij dziecino, oczka zmruż,
Śpij do wschodu rannych zorz.

Mama zaś będzie tu
Śpiewać piosnki do snu.
Mama zaś będzie tu
Śpiewać piosnki do snu.

Gwiazdki w górze już lśnią,
Wszystkie dzieci już śpią,
Więc i ty swe oczka zmruż,
Śpij do wschodu rannych zorz.

Jutro znów w ranny czas
Zbudzi cię słonka blask.
Jutro znów w ranny czas
Zbudzi cię słonka blask.
Któż z nas nie lubi oglądać bajek?
Wystarczy chociażby tylko włączyć telewizor i mamy już swobodny dostęp do tysięcy  bajek.
Dlatego dzisiaj dla młodych ludzi to prawie nie do uwierzenia, ale gdy obecne starsze pokolenie chodziło do przedszkola, szkoły, to musiała im wystarczyć jedna kilkuminutowa kreskówka dziennie...
Tak, nasza rzeczywistość zmieniła się dość mocno.
Mała Dziewczynka jeszcze pamięta te dawne czasy, gdy dobranocki dominowały w wielu polskich domach.
Ostatnia dobranocka w TVP 1 została wyemitowana 30 sierpnia 2013 roku. Wieczorynki początkowo przeniesiono do TVP Kultura, a następnie do kanału tematycznego TVP ABC. Ale tak naprawdę tych czasów Mała Dziewczynka już nie pamięta, bo po prostu wyrosła z bajek, a może tak naprawdę przestały się one jej podobać? Kiedyś  były zupełnie inne bajki na dobranoc... Tak wiem jak to zabrzmiało... Zapewne i teraz są takie, które by zachwyciły Małą Dziewczynkę.  Może o tym innym razem o tym. Dzisiaj o dawnych dobranockach.
Pierwsza polska dobranocka... Tych czasów Mała Dziewczynka nie pamięta, ale znalazła różne informacje na ten temat.
Za pierwszą polską wieczorynkę uznawany jest Miś z okienka, który emitowany był od 1958 r. aż do 1973. W „okienku” miś prowadził rozmowy z aktorem najpierw Stanisławem Wyszyńskim, potem Bronisławem Pawlikiem na temat różnych ciekawych książek.
Jednak to pewna wypowiedź zapewniła „Misiowi z okienka” drugie życie i sprawiła, że stał się legendą. „A teraz, drogie dzieci, pocałujcie misia w dupę” – miał powiedzieć Bronisław Pawlik,  myśląc, że telewizyjne kamery są już wyłączone.
Bez tego zapewne niewielu pamiętałoby o tym pluszaku.
A zapomnieliśmy prawie o innych starych dobranockach.
Jedną z pierwszych bajek była również Gąska Balbinka, która swoje początkowe przygody miała w "Świerszczyku" lub według innej wersji w "Płomyczku". W telewizji zagościła w 1959 r. Każdy odcinek trwał 6,5 minuty. Głównymi bohaterami  była Gąska Balbinka i sepleniący kurczak, czyli dobry przyjaciel i towarzysz Balbinki – Ptyś, który czasami mimo dobrych chęci powodował ogromny bałagan. Bajka formę kilku nieruchomych obrazków, do których postaciom głosu użyczała Danuta Mancewicz.
Pierwszą dobranocką, która swoją premierę w TVP miała 2 października 1962 roku, miały być też przygody Jacka i Agatki. Autorką bajki była Wanda Chotomska. A Jacek i Agatka to dwie pacynki, które swoimi przygodami miały nie tylko bawić, ale również uczyć. Co ciekawe przez zdecydowaną większość czasu pacynki były po prostu nakładane na palce aktorów.
Jednak Małej Dziewczynce obie te trzy kultowe bajki są znane z dzieciństwa, chociaż pamięta je jak przez mgłę.
Na dobranoc - dobry wieczór
Miś pluszowy śpiewa Wam
Mówią o mnie Miś Uszatek,
Bo klapnięte uszko mam

Jestem sobie mały miś, gruby miś,
Znam się z dziećmi nie od dziś
Jestem sobie mały miś, śmieszny miś,
Znam się z dziećmi nie od dziś!
Wiele dobranocek miało swoje źródło w utworach literackich.
Przygody Koziołka Matołka, których bohater  swoim zachowaniem często denerwował Małą Dziewczynkę, powstały na podstawie książek Kornela Makuszyńskiego i ilustracji Mariana Walentynowicza. Plastusiowy pamiętnik Marii Kownackiejpo raz pierwszy pojawił się w „Płomyczku”.  Wędrówki Pyzy oparte są na podstawie książki Hanny Januszewskiej.
Po raz pierwszy również w „Płomyczku” ukazywał się komiks Bohdana Butenki o przygodach dwóch psów. Któż ich nie pamięta?  Gucio i Cezar to dobranocka z muzyką, która zawsze intrygowała Małą Dziewczynkę.
Jedna z najpopularniejszych dobranocek, ale już pamiętanych przez  większość, Miś Uszatek najpierw pojawił się w opowieściach Czesława Janczarskiego drukowanych w czasopiśmie. Mała Dziewczynka bardzo lubiła piosenkę z tej dobranocki, chociaż sam Miś był czasem dla niej zbyt grzeczny. 
W latach, gdy Mała Dziewczynka była tak po dziecięcemu zafascynowana telewizją i wieczorynkami, to po 19-tej królowały naprawdę dzisiaj już kultowe tytuły: Reksio, Bolek i Lolek, Przygody Kota Filemona, Pomysłowy Dobromir... Któż nie pamięta Baltazara Gąbki, Smoka Wawelskiego, Szpiega z Krainy Deszczowców z jego nieodłącznym słowem - Karramba!? A Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka? On to potrafił rozśmieszyć Małą Dziewczynkę. 
Jednak taką najbardziej ulubioną polską ( bo dzisiaj tylko takie) wieczorynką Małej dziewczynki był Zaczarowany ołówek. Dlaczego? Cóż...  Pewnie jak każdy, kto był dzieckiem w tamtych czasach i obejrzał przynajmniej jeden odcinek tego serialu, chciała, mieć taki zaczarowany ołówek. Niestety nigdy takiego nie znalazła. A tym zwykłym nie potrafi nawet dzisiaj narysować prosto kreski od linijki... Ale o tym już było TUTAJ.
Nie sposób wymienić wszystkich polskich dobranocek z tamtych lat. Lista byłaby długa. To jest tylko subiektywna lista Małej Dziewczynki. A przecież każdy ma te swoje, które zawładnęły jego sercem.
Uśnijże mi, uśnij, siwe oczka stuśnij
siwe, siwiuteńkie, moje malusieńkie
siwe, siwiuteńkie, moje malusieńkie

Uśnijże mi, uśnij, choć na gołej ziemi
bo ci cyganeczki poduszeczki wzięli
bo ci cyganeczki poduszeczki wzięli

Uśnijże mi, uśnij, albo mi urośnij
Możesz mi się przydać
W pole gąski wygnać
W pole gąski wygnać

Uśnijże mi, uśnij, tata ciebie uśpi
Tata cię utuli, malowanej luli
Tata cię utuli, malowanej luli

piątek, 22 sierpnia 2025

Zamknięte na cztery spusty

Kiosk
Taki brzydki obdrapany
szary kolor oraz ściany
stał na rynku jak straszydło
w środku mydło i powidło

gazet na lekarstwo wtedy
były wpisy to pół biedy
Gospodyni Przyjaciółka
to już była wyższa półka

i brzozowa woda mała
dobrze tak się sprzedawała
na sprężynę zegar budzik
co do pracy zrywał ludzi

a Trybuna Ludu wielka
osławiała rządy Gierka
kiosk miał wtedy swe układy
w nim też towar był spod lady.
Cieślik Lucyna
Letni wiatr przywiewa kolejne wspomnienia, tęsknotę za tym czego ubywa z naszego otoczenia. Pisałam już o skrzynkach pocztowych, budkach telefonicznych, księgarniach, tradycyjnych listach... 
Dzisiaj opowieść o kolejnym zmierzchu pewnej epoki. 
Kioski. Z dnia na dzień ich ubywa. A któż ich nie wspomina z nostalgią? 
Kioski - bez względu na ich nazwę firmową -  powoli znikają. A przecież niegdyś przez dziesięciolecia były stałym, wszechobecnym elementem polskiego krajobrazu. Były nie tylko miejscem zakupu prasy, słodyczy, losów na loterię i innych drobiazgów, ale też swoistymi centrami lokalnych informacji i plotek. Teraz jednak ustępują miejsca nowym, bezosobowym formom handlu i usług.  
Zacznę od początku.
Jednym z pierwszych krajów, gdzie zaczęto tworzyć stałe punkty sprzedaży w formie kiosków, była Wielka Brytania. Tam w XIX wieku pojawiły się pierwsze stałe stragany i pawilony, które służyły do sprzedaży gazet, napojów i innych drobnych towarów.
W innych krajach, takich jak Francja czy Niemcy, kioski zaczęły się rozwijać w podobnym okresie.
Kioski zaczęły powstawać, kiedy miasta zaczęły się dynamicznie rozwijać, a ludzie potrzebowali w pobliżu wygodnych miejsc do handlu drobnymi towarami. 
Były to często niewielkie, drewniane lub metalowe konstrukcje, które służyły głównie do sprzedaży gazet, herbaty, kawy. Z czasem sprzedawano tam to, co najbardziej potrzebne. Głównie drobne artykuły codziennego użytku.
W miarę rozwoju miast i wzrostu zapotrzebowania na szybki dostęp do różnych produktów, kioski zaczęły się pojawiać na coraz większą skalę, stając się nieodłącznym elementem miejskiej przestrzeni. 
Po prostu „zawsze były”. Dzięki nim mieszkańcy mogli w wygodny sposób zaopatrzyć się w podstawowe artykuły bez konieczności odwiedzania dużych sklepów.

Pierwszy kiosk w Polsce został otwarty w styczniu 1919 roku na peronie Dworca Głównego w Warszawie. Był to kiosk należący do Polskiego Towarzystwa Księgarni Kolejowych "Ruch", które zostało założone w 1918 roku przez Jana Stanisława Gebethnera i Jakuba Mortkowicza. 
Po niespełna pół roku funkcjonowało już ponad 60 takich punktów. W 1935 roku Ruch był już monopolistą, jedyną ogólnopolską siecią sprzedaży prasy. Posiadał 700 punktów sprzedaży. Jednak czasy prawdziwego rozkwitu kioski przeżyły w okresie PRL-u.
To były małe centra świata. Każde osiedle miało swój kiosk. Stały pod blokiem, przy szkole, obowiązkowo obok przystanku... Były nie tylko miejscem sprzedaży, ale i punktem orientacyjnym, skrzynką kontaktową... Można tam było spytać o godzinę, poprosić o rozmienie gotówki, usłyszeć najnowsze plotki o tym co się wydarzyło...
Gdy ulice miasta jeszcze spały, one już świeciły swoim światłem. W środku już był kioskarz lub kioskarka, którzy znali rytm najbliższej okolicy lepiej niż niejeden mieszkaniec. Doskonale pamiętali, kto jaką gazetę kupuje, który klient zawsze bierze gumy miętowe lub landrynki, a który tylko krzyżówki...  
Tam panowało inne tempo. Kioski nie znały pośpiechu.
A potem wszystko zaczęło zmieniać. Świat ruszył szybko do przodu. Zaczęliśmy się spieszyć. Pojawił się Internet. Gazety zaczęły znikać z naszych rąk, przenosząc się do ekranów. Bilety do aplikacji. Znaczki tylko do placówek pocztowych (a i te już stopniowo likwidują). Zmienił się też rytm naszego życia. Nikt już nie miał czasu, by chwilę postać, pogadać, kupić gazetę aby nią poszeleścić na przystanku, w tramwaju...
Czasem myślę, że to my sami odeszliśmy od kiosku. Od uważności, od rozmów, od papieru. Od prostych rytuałów. Od codzienności, która miała czas nie tylko na chwilę przy okienku z gazetami.
Współczesność już ich nie potrzebuje. Wszystko mamy w kieszeni – w telefonie. W kieszeni nie ma człowieka, który poda gazetę z uśmiechem, powie „dziś dostawa była późno” albo zapyta „jak minął wczorajszy dzień?”. 
Z dnia na dzień kioski zaczęły znikać. Niektóre znikają cicho, jakby nie chciały robić zamieszania. Inne są likwidowane nagle, brutalnie stają się chociażby budkami z kebabem...  Czasem zostają tylko puste place, ślady po fundamentach lub blaszany szkielet wśród chwastów. Tak jak bez zapowiedzi  ostatnio właśnie zniknął ten mój najbliższy. Ten w którym kupowałam od lat nie tylko moją gazetę. I nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro.
Kolejkowe tarapaty
Jest sensacją – proszę państwa
W handlu – braków,
Z tego draństwa.
A już każden się uśmieje,
Z pustych półek
I kolejek.
Gdy się znajdziesz na ulicy,
Już ci ktoś za uchem krzyczy.
Popatrz pan! Na litość boską!
Ileż ludzi tam przy kiosku!-
Stoi tatuś.
Mama,córka.
Ciocia ,babcia
I sąsiadka ta z podwórka.
Stoją panny i młokosy.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają papierosy.
W gwarze, krzyku i hałasie,
Każden ciśnie.
Każden pcha sie.
I pilnuje w wielkim tłoku,
By nie wepchnął się ktoś z boku.
Aż tu wrzeszczy jakaś młódka.
Na Bazarze jest dziś wódka.
Przy Bazarze nowa fama.
Stoi tatuś.
Stoi mama.
Stoi ciocia.
Synek, córka
I sąsiadka ta z podwórka.
I przygodni ludzie stoją.
Bo dziś wódkę.
Bo dziś wódkę.
Bo dziś wódkę tu sprzedają.
A kiedyś...? Już wspomnienia uchylają swoją szufladę, a ja z rozrzewnieniem wracam do czasów minionych. 
Od razu na myśl przychodzi  mały kiosk z gazetami, stojący na rogu ulicy, za blokami, w którym mieszkali Dziadkowie Małej Dziewczynki. To był taki magiczny punkt, pełen kolorowych czasopism, gazet i drobnych słodkości. Mała Dziewczynka zawsze czekała z niecierpliwością na codzienne wyprawy z Dziadkiem lub Babcią. 
Z radością wychodziła razem z nimi z domu. W kiosku czekała już kioskarka z odłożonymi gazetami dla Babci i Dziadka. Pani zawsze miała coś miłego do powiedzenia, uśmiechała się...
Mała Dziewczynka z niecierpliwością wracała do domu, aby jak najszybciej zatopić się w tych dziadkowych gazetach lub babcinych czasopismach. To były takie proste, a zarazem piękne  chwile, Codzienne rytuały, które tworzyły małą, bezpieczną rzeczywistość Małej Dziewczynki.
Te wspomnienia są jak cichy szept dawnych lat, pełne ciepła i nostalgii, przypominając, jak ważne są małe, codzienne radości na naszej drodze.
Kiosk. Małe okienko na świat. Skrzynia tajemnic. Kiedyś  jedyne miejsce, gdzie można było coś kupić, zapytać, wymienić słowo. Dziś już coraz rzadszy widok. Jak skrzynki pocztowe z odpadającym lakierem. Jak milczące budki telefoniczne. Świadkowie dawnej, innej epoki...
Jednak pomimo nostalgii za dawnymi czasami, kiedy to w kioskach można było kupić wszystko, dowiedzieć się wszystkiego, musimy zmierzyć się z faktem, że świat się zmienia, a kioski, mimo swojej popularności i kultowego statusu, tracą na znaczeniu. Ich znikanie to znak nowych czasów. Czy lepszych? 
Aż tu leci świeża fama.
Szepcze panu – jakaś dama.
Czy pan słyszał? Proszę pana.
W cukierniczym jest Goplana.
I jak ludzie powiadają,
Ponoć po dwa kilo dają.
-A więc kto żyw szybko leci.
Bo cukierków trza dla dzieci.
Stoi tatuś.
Stoi córka.
Mama, ciocia,
Synek, babcia
I sąsiadka ta z podwórka.
Godzinami znów czekają.
Bo cukierki.
Bo cukierki.
Bo cukierki tu sprzedają.
Aż wiadomość całkiem nowa.
Że w tekstylnym świeży towar.
Że znajomi już tam byli
I rajstopy zakupili.
Więc kolejka się formuje.
Taki towar się kupuje.
I już krąży świeża fama.
Stoi tatuś.
Stoi mama.
Stoi ciocia,
Babcia, córka
I sąsiadka ta z podwórka.
Stoją panie.
Stoją chłopy.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają.
Bo sprzedają tu rajstopy.
I ja swojej żonie kupię…
Niech rajstopy ma na – nóżkach.
Bronisław Pietrak
Czasem jednak zdarza mi się jeszcze trafić na działający kiosk, taki prawdziwy z duszą. Pani  za okienkiem czyta książkę. Obok niej herbata w szklance. Przed nią rząd gazet, z których każda zapewne pachnie jeszcze farbą drukarską. Wtedy zatrzymuję się na chwilę. Kupuję cokolwiek. Zapałki, czytaną od lat gazetę. Aby ten świat nie zniknął całkiem. Ale to tylko złudzenie... Moje małe okienko na świat, które wie i ma wszystko nie wróci. 

czwartek, 14 sierpnia 2025

W poszukiwaniu polnych dróg...

Mgła
W sierpniowe ranki
Mgła siwa, mokra,
Na dachach siada,
Zagląda w okna.
Cicho i sennie
Po polach chodzi,
Mlecznym bezdrożem
Przechodnia zwodzi.
Do traw i chwastów
Tuli się czule,
Na taflę wody
Opada tiulem.
Bzom kolie rosy
Wkłada na szyję,
Zmęczone nogi
Turzycom myje.
Nadbrzeżnym trzcinom
Caluje lica,
Kalinom daje
Ellksir życia.
Władysław Dzięgała
Sierpień...  To od zawsze dla Małej Dziewczynki wyjątkowy czas, pełen refleksji, pięknych wspomnień, tradycji.  Ma w sobie coś z melancholii. Jeszcze ciepły, ale już jakby z nutą pożegnania poprzez  chłodne wieczory i poranki. Jednak Król Słonce stara się jeszcze jak najdłużej uśmiechać się każdego dnia do świata. Wieczorem jeszcze nie chce zbyt szybko zgasnąć. Wieczory są bowiem pełne szeptów wiatru w koronach drzew, koncertu świerszczy
Tak...Sierpień to szczególny miesiąc.
To czas, kiedy Królewna Lato jest w pełni swojej urody. W sierpniu wszystko wydaje się bardziej intensywne. Za dotknięciem Pani Lato kolory są żywsze i głębsze. Zapachy bardziej wyraziste, a dźwięki pełniejsze. Złociste łany dojrzewających zbóż falują na wietrze. Ogrody kuszą smakiem owoców i warzyw. Z łąki rabaty zachwycają kolorowymi  kwiatów. To czas, kiedy chyba najbardziej Mała Dziewczynka cieszy się darami Pani Natury. W sierpniu wszystko zdaje się żyć pełnią sił. Świerszcze  grają swoje łąkowe koncerty, motyle tańczą wokół kolorowych kwiatów, król Słońce nadal się do nas uśmiecha, ale nie tak już promiennie jak w lipcu, ptaki jeszcze śpiewają radośnie... To zawsze dodawało Małej Dziewczynce energii na kolejne dni.
Droga
wznosi się ku niebu
piaszczysta jak plaża
żółta jak wstążka

spośród pól tak płynie i płynie
nieujarzmiona brukiem
niewtłoczona w asfalt

gotowa prowadzić wszędzie

a choćby donikąd
a choćby przed siebie
Joanna Pisarska
W takie ciepłe, słoneczne dni Pani Lato wędruje przez pola, łąki... Gdzie tylko spojrzy swoimi  promiennymi oczyma, tam wszystko dojrzewa, nabiera smaku, koloru...  Wszystko dookoła otula swoim ciepłym uśmiechem.  światło na pola, łąki i lasy. Jej uśmiech rozświetla wszystko, co spotyka na swojej drodze.
Królewna Lato wędruje przez malownicze łąki i pola, ciesząc się ciepłem i słońcem. Z radością zbiera piękne kwiaty, trawy i aromatyczne zioła, które potem tworzą wyjątkowy bukiet na to święto Matki Boskiej Zielnej.
Piękna jest ta wiązanka, którą komponuje królewna Lato. To prawdziwa mozaika barw, zapachów... Jest pełna naturalnego uroku. Można w niej znaleźć złociste nagietki, wiotką i aromatyczną lawendę, fioletowe floksy i koniczyny, białe margaretki, wielobarwne cynie, wysokie nawłocie, dumne hortensje... Wśród kwiatów można dostrzec także trawy ozdobne, takie jak kostrzewa czerwona, tymotka łąkowa, mietlica czy kupkówka pospolita...Trawy dodają bukietowi lekkości. Oczywiście Pani Lato nie zapomina o kłosach zbóż zebranych z pól, takich jak jęczmień, pszenica, owies czy żyto. W sierpniowym, polno-łąkowym bukiecie nie brakuje aromatycznych ziół. Jest tam więc lecznicza szałwia, lekko kłujący rozmaryn, tymianek  o charakterystycznym zapachu, orzeźwiająca mięta, uspakajająca melisa i oczywiście niezastąpiony lubczyk...
Taki bukiet to nie tylko piękna ozdoba, ale także symbol podziękowania za plony, którymi obdarowała nas Matka Natura i za opiekę Matki Boskiej. To prawdziwa kwintesencja panowania Pani Lato, pełna barw, zapachów, smaków, wdzięczności...
Mała Dziewczynka co roku stara się sama taki rustykalny bukiet skomponować, ale gdzież jej do mistrzyni... Ale wiadomo święto Matki Boskiej Zielnej należy do jej ulubionych, więc naprawdę się stara.
Czy w tym roku jej bukiet będzie równie bogaty? Przecież z roku na rok jest on uboższy. Niestety dookoła ubywa pół i łąk.
Teraz Mała Dziewczynka zastanawia się, czy jeszcze ostał się choćby kawałek prawdziwych pól. Tych, które kiedyś rozciągały się aż po horyzont, gdzie było widać tylko wieżę kościoła. Pola pełne były zbóż, kwiatów, dzikich roślin. W pobliżu można było też zobaczyć sad, którego już od lat nie ma. Nie ma też brzozowej drogi, do której sad się przytulał. Czy jeszcze dumnie stoją topole przy alei, po której nie tak dawno Mała Dziewczynka jechała rowerem? Czy wciąż rosną tam zioła, które nie dały się wszechobecnemu betonowi? Czy nadal można przysiąść na pieńku i słuchać śpiewu ptaków i szumu traw?
Niestety z każdego roku przybywa tam betonu. Pola zamieniają się w place budowy. Budynki wznoszą się coraz wyżej, a osiedla rozrastają w szerz. Czy jest tam nadal miejsce na te stare, dzikie rośliny? Czy jeszcze można znaleźć odrobinę natury, którą można nazwać prawdziwą, żywą i wolną? Czy zostały tam zioła, które nie boją się betonu, a które pachną latem i przypominają o dawnych czasach? Czy wszystko już jednak zostało zabudowane, przykryte betonem i asfaltem?
Na pewno będzie tam można znaleźć odporną na wszystko nawłoć. Chyba....
Zielna od współczesnych chorób
Po opuszczonych zagonach serc ludzkich
stąpa Zielna z bukietem zi
ół w dłoni
co leczą ludzką niemoc i łatają serce
choć Jej najlepiej wśr
ód łąk kwiecistych
ucieka w bezdroża betonowych ulic
w gąszcza serc zapłakanych
w pola zdrady i nienawiści
idzie tam gdzie Jej nie chcą
z niegasnącą nadzieją że uleczy każdą chorobę
wyjmuje zielne gałązki do ran przykłada
obmywa nadzieją zabliźnia miłością
płacze wyśmiana i sponiewierana
i nadal pochyla się nad zagonami
odartymi z każdej świętości...

Basia Wójcik
To smutne, że te naturalne zakątki ze starymi, dzikimi roślinami coraz rzadziej można spotkać w okolicy miast. Czasem jednak, jeśli się dobrze rozejrzymy, to można jeszcze znaleźć odrobinę prawdziwej natury. Oczywiście nie tak dzikiej jak dawniej, ale wciąż żywej i wolnej. To jak małe okienko do przeszłości, które przypomina nam, jak ważne jest, by chronić te miejsca i cieszyć się nimi, póki jeszcze są.
Takie okienka są na przykład w szczelinach między płytami chodnikowymi, gdzie czasem wyrastają nie tylko małe, dzikie rośliny. Tak właśnie jest pod Domem Małej Dziewczynki, gdzie między chodnikiem a płotem w niewielkiej wąskiej, ale długiej szczelinie od lat kwitną dorodne słoneczniczki, owocuje pigwowiec... A i chwasty znajdują tam drogę do światła. Ich obecność jest jak znak, że życie zawsze znajdzie sposób, by przetrwać, nawet w najbardziej nieprzyjaznych warunkach.
To daje też nadzieję Małej Dziewczynce.


sobota, 9 sierpnia 2025

Czy zamknięte w pudełkach...?

CHWILA
Zawsze jest jedna i niepowtarzalna
zauroczenie życiem tu i teraz
jedno spojrzenie i jedna myśl
powietrze przesycone pięknem
unosi marzenia nad wodą
zamykam ten moment w dłoniach

Piękna i spokojna jest zazwyczaj noc sierpniowa.
Jak co roku o tej porze czeka nas piękny spektakl. Na niebie zobaczymy największą ilość Perseidów. Tylko w okolicach 10 sierpnia spada deszcz meteorytów. Dla mnie ten sierpniowy czas jest jednym z najpiękniejszych w roku. Dlatego staram się o nim wspominać każdego roku.
Zatem w skrócie.
Dawniej Perseidy nazywane były Łzami św. Wawrzyńca, który zginął męczeńską śmiercią około 10 sierpnia 258r. W czasie tortur płakał nad grzechami świata.
Tradycja ludowa mówi, że właśnie ten deszcz meteorów jest łzami świętego Wawrzyńca, który nadal nad nami płacze...
W naszej kulturze istnieje przekonanie, że na widok spadającej gwiazdy warto pomyśleć życzenie. Trzeba jednak mieć szczęście, aby taką wypatrzyć. A czasem może być to prawdziwa ulewa meteorytów.
Mam jednak nadzieję, że w tym roku niebo nad moim mieszkankiem, a także Domem zapłacze rzewnie łzami Świętego Wawrzyńca. Potrzeba mi tej nadziei, wiary, że wszystko będzie lepiej... Tak, wiem, to nie od gwiazd wszystko zależy... Jednak wlewają one w serce dodatkowe, tak potrzebne optymistyczne ciepło.
Uwielbiam siedzieć przy moim oknie na ostatnim piętrze i spoglądać na pędzący w dole świat, a jeszcze bardziej na zmieniające się od świtu do wieczora niebo. Jestem raczej skowronkiem i dlatego rzadko udaje mi się  obserwować je wieczorem, gdy dni są długie. Zawsze mam takie plany, ale zazwyczaj prędzej czy później przysypiam... Jednak w te dni będę wypatrywała gwiazd cierpliwie, wytrwale, od czasu do czasu walcząc z Morfeuszem... Cóż dla takiego widoku warto się pomęczyć. Może się tym razem uda?

Marzenia są jak gwiazdy, odkrywamy, że błyszczą, dopiero wtedy, gdy gasną sztuczne światła, choć przecież gwiazdy błyszczą zawsze. Tylko, że nikt nie zwraca na nie uwagi, zbyt jesteśmy zaabsorbowani sztucznym światłem.
Alessandro D'Avenia

Często słyszymy to powiedzenie - marzenia są jak gwiazdy. Może to i prawda. Podobnie jak gwiazdy marzenia są odległe, trudno osiągalne... Jednak migające na nocnym niebie gwiazdy pomagają nam odnaleźć drogę, kierunek w którym chcemy się udać. Motywują nas do tej wędrówki. Podobnie jak blask bijący od gwiazd na ciemnym niebie, tak marzenia dają nam nadzieję i pozytywne nastawienie, nawet w trudnych chwilach.
Nawet jeśli droga do marzeń wydaje się trudna i odległa jak gwiazdy, to warto do nich podążać konsekwentnie krok za krokiem.
Marzenia dają nam bowiem siłę do dalszej wędrówki. Przecież to co teraz jest marzeniem, jutro może stać się rzeczywistością.
Łatwo teoretyzować. A ileż to marzeń Mała Dziewczynka nie zaczęła nawet realizować? ileż szans zaprzepaściła? Ileż spadających gwiazd przespała...?  A przecież kiedyś w zamierzchłych czasach Mała Dziewczynka nieustannie spoglądała w nocne niebo szukając gwiazd. W myślach idealizowała życie. Cały czas wyobrażała sobie, jakby chciała, aby było. Do dzisiaj nie przestała marzyć. Także dzisiaj wierzy, że marzenia się spełnią. Teraz jednak te marzenia są bardziej realne, spełniające się. Przecież wiadomo, że obietnice losu rzadko się spełniają. Ale czy im pomagamy, aby się zrealizowały? Przecież naszym zdaniem marzenia zazwyczaj spełniają się tylko w bajkach, a w naszym realnym życiu  nic samo łatwo nie przychodzi.
Ale z drugiej strony nasze marzenia, jak kiedyś pisałam, najczęściej są zamknięte w pudełkach, które pokrywa kurz szaro-burej codzienności. Zapominamy o nich, nie odkurzamy, aż w końcu trafiają do przechowalni...  Jak zatem mają się spełnić? Gdybyśmy tylko czasem znaleźli kwitek, odebrali nasze pudełko i  odchylili wieczko pudełka... Nasze marzenia tylko na to czekają, aby wyfrunąć. Ileż to jednak jest takich zamkniętych pudełek, które już dawno trafiły do przechowalni z zapomnianymi marzeniami. Tylko Staruszek Czas z długą siwą brodą jeszcze ich pilnuje. Czeka i wierzy, że kiedyś właściciel określonego pudełka przechodząc obok nareszcie się zatrzyma i zabierze swoje zapomniane pudełko. Może często, a nawet każdego dnia przechodzimy obok tej przechowalni i zastanawiamy się co to za Staruszek się do nas uśmiecha...
Mała Dziewczynka, gdy spotyka uśmiechającego się Staruszka, to uświadamia sobie, że nieudana przeszłość  zaciera się, przestaje się liczyć, a z czasem prawie przestaje istnieć. Ważna jest tylko sekunda, która trwa i dzień, który nadchodzi.
Mała Dziewczynka nie przestała marzyć. Zdaje sobie, że w pudełkach leży jeszcze kilka jej marzeń. To prawda, że zapewne zbyt długo leżą one na pólkach pokrytych tym codziennym kurzem. Może to czas, aby zabrać je z przechowalni? Tak naprawdę już niedługo weźmie schowany w szufladzie kwitek i pójdzie z nim do przechowalni... A potem? A potem Mała Dziewczynka otworzy swoje pudełko, a marzenia niczym szal ją otulą i przytulą się do niej. Będzie jej naprawdę dobrze.
Teraz jednak wierzy, że jej pudełko jest dobrze pilnowane przez siwego Staruszka...
Łzy św. Wawrzyńca
Co tak błyszczy na nocnym niebie
niby ziarna złotego piasku
rzucone w rolę urodzajnego nieba
biegną rozrzucone jak nasze marzenia
o szczęściu skrojonym na ludzką miarę
dociekliwi pytają czy święty męczennik
znów płacze nad losem pogubionych
czy też perseidy budzą spragnione serca
maleńki człowiek jeden z wielu
zagubiony w przestworzach wszechświata
wysyła nieustannie swoje prośby zaczarowany 
złotym pyłem niewypowiedzianych pragnień
jakby życie zależało od jednej chwili olśnienia
nasze łzy ziemskie błyszczą jeszcze mocniej...
W te sierpniowe wieczory siedzę przy moim oknie. To moje ulubione miejsce. Do tego jak zawsze ulubiony kubek z herbatą z ziół. Księżyc nieśmiało wygląda zza chmur. Gwiazdy błyszczą jasno, a miasto cichnie coraz bardziej.
Ale ja nie śpię. Nie tym razem. Czekam na pokaz spadających gwiazd. Dobrze jednak wiem, że są one jak błyski wspomnień, które pojawiają się nagle i znikają, zanim zdążę je nazwać, pomyśleć marzenie. Nie... Marzenia, a raczej to najważniejsze marzenie mam już przygotowane od dawna.
Ale z drugiej strony... Może pozwolić gwiazdom spadać bez obowiązku spełniania czegokolwiek? Bo przecież życzenia trzeba sobie czasem samemu spełnić, krok po kroku.
Jednak nie... Bo czym byłoby nasze życie gdybyśmy całkiem zapomnieli o naszych pudełkach i nie mogli marzyć, śnić?
PRZYZWOLENIE
Pozwól przypłynąć wspomnieniom
tym najzwyklejszym
co niegdyś zbudowały twój świat
pozwól zaśpiewać ptakom i rozkwitnąć kwiatom
niech rześki wiatr otworzy okno
nie obawiaj się pamiątek
schowanych na dnie staroświeckiej szuflady
przygarnij słowa zapachy kolory
obudź uśpione marzenia
dotknij mokrej ziemi i nie wstydź się łez.
wiersze Basia Wójcik

sobota, 2 sierpnia 2025

Trochę mi nie po drodze z...

Ku chwale bazylii
Bazylia w doniczce, bazylia suszona,
na pierwszym miejscu zawsze jest ona.
Czy do kotleta, czy do spaghetti,
bez opamiętania sypię jak konfetti,
I do pieczeni i do rosołu,
bazylia siada ze mną do stołu.
Wiara praojców i do mnie przenika-
a z niej taka to prawda wynika:
bazylia uchroni Cię przed złem wszelakim
i przed potworem -nie byle jakim.
Przed bazyliszkiem- wierzono w Rzymie,
i przed wężami- to z Libii płynie.
Bazylia azjatycka, bazylia eugenolowa,
i ta pospolita i ta „sklepowa”,
W każdej postaci, do każdego dania-
bez niej potrawa jest bez uznania!
znalezione w Internecie
Zawsze na pierwszym miejscu?! Do rosołu??!! Zdecydowanie nie...!!!! I jeszcze raz nie!
U mnie raczej na jednym z ostatnich miejsc. No może jeszcze świeża bazylia znalazłaby się w dolnych stanach średnich. Ale ta suszona zdecydowanie na samym prawie dnie. Prawie, bo jeszcze zapewne są takie, których nie lubię lub nie polubię...
Dlaczego więc o niej chcę napisać? Skoro opowiedziałam o melisie, to dlaczego nie o bazylii? Ale może dzięki tej opowieści dam się do niej przekonać?
Pierwsze ślady bazylii sięgają prawie 5000 lat wstecz do Indii.
Od bardzo dawnych czasów uprawiano ją także w Mongolii i Chinach.
Najprawdopodobniej z Indii kupcy przywieźli ją nad Morze Śródziemne.
Początkowo była rośliną ozdobną - w starożytnym Egipcie wyplatano z niej wieńce, ale także wkładano ją do grobów. Później stała się ziołem leczniczym.
Legenda głosi, że bazylię po raz pierwszy zauważono rosnącą poza grobem Chrystusa po zmartwychwstaniu.
Bazylia znana była też w starożytnej Grecji i Rzymie. Wspomina o niej Pliniusz Starszy. Zaznacza jednak, że wśród autorów greckich miała ona początkowo złą opinię. Z czasem jednak podejście do bazylii uległo zmianie.
Według Pliniusza Starszego bazylia była afrodyzjakiem. We Włoszech bazylia symbolizowała również uczucia i pojęcia o przeciwstawnych znaczeniach. Śmierć i życie, miłość i nienawiść, zagrożenie i ochronę... Przypisywano jej znaczenie erotyczne. Gałązka bazylii za uchem młodzieńca lub umieszczona w oknie panny oznaczały ich gotowość do małżeństwa.
W czasach średniowiecznych kilka listków bazylii, rozsypanych dookoła serca ukochanego, gwarantowało jego wierność aż do śmierci.
Jednak Pliniusz Starszy podaje też różne przepisy medyczne, z wykorzystaniem tej rośliny, które działały przeciwbólowo, przeciwko jadowi skorpiona...
Jej nazwa prawdopodobnie wywodzi się od greckiego słowa "basilikohn", co oznacza "królewska", gdyż wierzono, że wykorzystywano ją w królewskich perfumach, że tylko królowi wolno zrywać bazylię.
Jednak w starożytnym Rzymie nazwa tej rośliny Basilescus odwoływała się do bazyliszka i traktowano je jako zioło, talizman o właściwościach odstraszających to złe stworzenie.
Do dziś w krajach bałkańskich bazylia dodawana jest w cerkwiach do wody święconej
W tradycji nowożytnej na terenie Francji bazylię poświęca się św. Annie, będącej patronką ogrodników.
W Rumunii, gdy mężczyzna wręczył kobiecie gałązkę bazylii, oznaczało to zaręczyny.
W Polsce bazylia znana jest od XVI wieku. Bazylia pospolita zwana jest też bazylią wonną, bazylkiem ogrodowym, bazylijką zwyczajną, balsamem, bazyliszką polską...
NASZ DOM
Namaluj nasz dom ciepłym słońcem/
na tle lasu pełnego tajemnic/
z bazylią i tymiankiem w oknie/
z zawsze żywą iskrą w kominku/

Z drogą która ciągle biegnie/
od drzwi po nieskończoność/
pośród kwiatów polnych i zbóż/
ze skowronkiem zawieszonym w niebie/

Nad wodą małą jak westchnienie/
z welonem mgły siwej o świcie/
pod drzewem które wie wszystko/
bo jest starsze od pierwszych marzeń/

Będzie tam zapach chleba i wędzonki/
i wszystkie kąty pełne dobrej ciszy/
miejsce w którym zamknę dokładnie za sobą/
drzwi wciąż jeszcze otwarte na oścież/
Leszek Wójcik
Przez wieki bazylia stała się jednym z najbardziej znanych ziół, wykorzystywanych nie tylko w kuchni, ale i medycynie.
Bazylia, od dawna jest stosowana w medycynie.
Pozytywnie wpływa na pracę układu odpornościowego. Wspomaga oczyszczanie nerek z  toksyn, pobudza wydzielanie soków trawiennych. Herbatka z bazylii łagodzi wzdęcia, niestrawność i kolkę. Wspomaga pracę serca.
Olejki eteryczne działają uspokajająco, redukują stres i obniżają nadpobudliwość. Wpływają też dobrze na nastrój i jakość snu. Bazylia znajduje również zastosowanie aromaterapii.
Bazylia ma właściwości antyseptyczne. Zalecana jest przy stanach zapalnych skóry, grzybicy, świądzie, trądziku... Świeże liście stosuje się do nacierania miejsc po ukąszeniach owadów.
Pomaga zwalczyć dolegliwości po zabiegach stomatologicznych i skutki migreny.
Bazylia jest źródłem witamin A, C, B5 oraz składników mineralnych - wapnia i magnezu.
Można ją spotkać na całym świecie, ale największą popularnością cieszy się w krajach śródziemnomorskich.
Bazylia swój specyficzny aromat i smak zawdzięcza zawartym w liściach olejkom eterycznym.
Bazylia kojarzona jest przede wszystkim z kuchnią śródziemnomorską. Dodaje się ją do wielu potraw. Chyba najbardziej znanym zastosowaniem jest klasyczny sos pesto. Pięknie pachnie i ponoć smakuje oliwa z oliwek z wrzuconymi świeżymi listkami bazylii. Często dodaje się ją do pizzy i spaghetti.  Można ją dodawać prawie do wszystkiego. Najczęściej jej właściwości smakowe wykorzystuje się do wzbogacania smaku pomidorów. Jednak ponoć uatrakcyjnia także smak zup, sałatek, omletów, ryb, potraw z drobiu i innych mięs...  Jest również świetnym uzupełnieniem lodów, kremów, budyni i innych deserów. Nie tylko zdobi, ale także aromatyzuje i wzbogaca ich smak.
Bazylię wykorzystuje się także w kosmetyce. Olej bazyliowy dodaje się do kosmetyków przeznaczonych dla cery trądzikowej, a także do tych używanych do kąpieli, gdyż jej aromat sprzyja relaksowi i odprężeniu.
Ostatnio pojawiły się także odżywki, szampony i maski do włosów zawierające olejki eteryczne z bazylii. Okazało się bowiem, że mają one właściwości hamowania objawów łysienia androgenicznego. 
Dobrze wiedzieć, że zapach bazylii odstrasza komary i muszki. Dobrze zatem umieścić kilka doniczek w oknie, na balkonie lub tarasie.
Wiersz skowieszyński dla M.
Przed ścięciem –
złoto i purpura
pokrzywy i osty
w chińskich ornamentach
dziurawiec rdzą okryty
pokłada się ze zmęczenia
piołun posrebrzony gorzko wyprostowany
do smaku –
fiolet oregano
zieleń chrzanu
cierpki zapach bazylii
na końcu w chmurach piachu
Tobiasz nadchodzi
pochylony cicho mamrocze
krecie memento mori
Krystiana Robb-Narbutt
I to by było na tyle... Mało? Może, przecież o innych roślinach tkałam dłuższe opowieści. Jednak jakoś do końca mi nie po drodze z tą rośliną... 

piątek, 25 lipca 2025

Letnia opowieść

 Aksamitki

W samym środku lasu, przy domku z piernika,
Aksamitki rosną w ogródku malutkim,
Gdy wieczór nadchodzi i dzień się zamyka,
Widzę je dokładnie w mgnieniu oka krótkim.

Złoto i pomarańcz błyszczą przed zachodem,
Cytrynowy z brązem, czerwień nakrapiana,
Rozświetlają półmrok bursztynowym miodem,
Muśnięciami mżawki jeszcze pogłębianym.

Rankiem zaś nie ujrzysz motyli na łąkach,
Pawików, cytrynków i paziów królowej,
Wszystkie są w ogródku już od wschodu słonka,
Co dzień wdziękiem kwiatów wabione od nowa.

Jeżeli zabłądzisz w czarodziejskim lesie,
Idź śmiało przed siebie za motyli lotem,
Niech cię echo baśni w stronę chatki niesie,
Znajdziesz aksamitki za chruścianym płotem…
Lato... Piękny, kolorowy czas, który zazwyczaj przynosi nam wypoczynek, dużo dobrej energii, przyjemności, radości. Z drugiej strony płowowłosa córka króla Słońce przynosi także wiele pracy, tym co podczas panowania Pani Zimy mają ich mniej. To dzięki nim królewna Lato obdarowuje nas koszami pełnych kruchych warzyw i soczystych owoców. Nie brakuje w nich marchewki, kalarepki, zielonego groszku, młodej kapusty i ziemniaków, a także truskawek, jagód, czereśni... Tych które Mała Dziewczynka lubi najbardziej, a które właśnie w tych letnich miesiącach smakują najlepiej.
Już początek czerwca jest zapowiedzią panowania Pani Lato. To czas, kiedy słońce świeci najjaśniej, dni są długie, a noce ciepłe i najkrótsze. Jednak wraz z nadejściem pracowitej królewny Lato stają się one coraz dłuższe. I będą się one wydłużać, aż do urodzin Małej Dziewczynki, gdy zacznie panowanie najstarsza córka króla Słońce.
W czerwcu Pani Lato przychodzi do nas ubrana w kolorową sukienkę utkaną ze złocistych promieni i ozdobioną różami, makami, chabrami i oczywiście dzwoneczkami. Jej włosy w kolorze miodu rozwiewa letni wiatr. Wokół niej tańczą barwne motyle. Idzie uśmiechnięta, wypoczęta, pełna zapału do pracy. Rozgląda się ciekawie dookoła i planuje już w swoim kalendarzu, co i kiedy będzie robić. Przed nią bowiem bardzo pracowity czas. Nic więc dziwnego, że zapełniony ma każdy dzień.
Na początek zbiera dla nas kosz pełen czerwonych, słodkich truskawek i aromatycznych rumianych czereśni. W drugim nie brakuje aromatycznego lubczyku, pachnącego koperku, młodych ziemniaków...
Gdy kończy się czerwiec i zaczyna lipiec królewna Lato nie ma wakacji, nie bierze urlopu jak większość mieszczuchów.  Zakłada tylko chroniący od słońca lekki, zwiewny kapelusz, który przyozdabia pachnącym groszkiem, nagietkami, kłosami zbóż  i zabiera się do pracy.
Przecież wiadomo, że dla niektórych nadejście królewny Lato oznacza czas najbardziej pracowity, wypełniony obowiązkami od wczesnego świtu do zachodu słońca.  Do tego zazwyczaj jest gorąco, skwarnie i najlepiej wszyscy schroniliby się w cieniu. Jednak wiadomo, że „gdy w lipcu upały, wrzesień jest doskonały”.
Królewna Lato zazwyczaj sprawia, że lipiec jest najcieplejszym miesiącem w roku. Jednak  potrafi być on także bardzo kapryśny. Dlatego od lat Mała Dziewczynka nie bierze w tym miesiącu urlopu. Raz wzięła i wystarczy...
Często w lipcu z obawą spoglądamy na niebo i zastanawiamy się jaką pogodą w tym roku ześlą nam niebiosa? Gwałtowne ulewy czy też palące promienie słońca? I tak źle i tak niedobrze...
Jednak pomimo tego lipcowa królewna Lato potrafi zachwycić. To właśnie wówczas lipy przyciągają do siebie swoim przyjemnym zapachem. Dla Małej Dziewczynki miód lipowy należy do pierwszej piątki tych najlepszych.
Gdzie tylko spojrzy lipcowa Pani Lato, tam rozkwitają najbardziej sielskie kwiaty: dalie, malwy, jeżówki, lwie paszcze, lilie... Dla Małej Dziewczynki lipiec to przede wszystkim nagietki, floksy, mieczyki, rudbekie, panienki... Paradę lipcowych kwiatów zamykają hortensje, karych festiwal możne podziwiać w domowym ogrodzie.  .
Mała Dziewczynka nie zapomina też o polnych, lipcowych kwiatach, które przywiewają wspomnienia z dzieciństwa....
Kwiatów tak pełno, że czasem nie żal zrywać i wstawiać do maminego wazonu....
W słonecznika blasku
W blasku słonecznika, jak przy lampie w pełni
Kiedy jeszcze grają w tamaryszkach świerszcze
Wierzę, że się moje  sny sierpniowe spełnią
Chociaż to nie jesień, ale lato jeszcze.

Układam wciąż w myślach peany złociste
Z pola słoneczników przybyłe znienacka
Mają one podtekst, choć w zamysłach czyste
Nie skryje nadziei mina zawadiacka.

Zielone błękity uczucia maskują
Na sypkim wyryte, wysrebrzonym piasku
Może je odgadniesz, gdy serce poczuje
Co chcę ci powiedzieć w słonecznika blasku…
Od lat Mała Dziewczynka najbardziej zaprzyjaźniona jest z sierpniowo-wrześniową Panią Lato, która zawsze przychodzi uśmiechnięta, ubrana zazwyczaj w zwiewne lawendowo-wrzosowe sukienki. W wiklinowym koszyku  co roku w darze przynosi nam dalie, cynie, astry, wrzosy.... Nie należy zapominać o śliwkach, jabłkach, gruszkach, jeżynach, winogronach, a także dyniach, ziemniakach, cukiniach, pomidorach, paprykach...
Ten czas dojrzałych owoców i warzyw Mała Dziewczynka lubi najbardziej.
Wówczas najchętniej wyjechałaby do magicznej krainy zwanej Ciszołandią. A tam uczęszczałaby na zajęcia do Akademii Szeptów. Szeptałyby tam tylko kwiaty, wiatr, liście na drzewach, strumień, ptaki, pszczoły, motyle świerszcze....   
Najpierw jednak Małą Dziewczynka wywiesiłaby tabliczkę - Przepraszam, jestem offline. Zapewne nie tylko dla niej zmorą są e-maile, telefony, wiadomości na różnych komunikatorach po pracy...
Powinniśmy mieć zagwarantowane prawo do odpoczynku dobowego, weekendowego, urlopowego... Przecież pozostawanie przez pracownika w stałym kontakcie z pracodawcą byłoby zresztą jest chyba sprzeczne z celem urlopu... Ale STOP, to jest już temat na inną opowieść...
Tak, nie tylko sierpniowo-wrześniowa Pani Lato obdarza nas aromatem dojrzałych owoców i warzyw, różnorodnością kwiatów... A wszystko to w pięknych barwach.
Królewna Lato nieodmiennie maluje świat na kolorowo. Lawendę, astry, wrzosy, śliwki na fioletowo. Pelargonie, róże, maki, truskawki, poziomki, pomidory na czerwono. Chabry, petunie, ostróżki ogrodowe, lobelie na niebiesko. Liliowce, rudbekie, cynie, aksamitki, nagietki, gruszki, papryki na odcienie żółto-pomarańczowe... Róże, goździki, floksy, astry, hortensje na biało....
Wiele roślin ulubionych przez Małą Dziewczynkę jest wielobarwnych. Róże, floksy, goździki, pelargonie, groszek ozdobny...
Pani Lato sprawia, że dookoła jest radośnie i optymistycznie. Barwy wpływają na nasze uczucia, nastrój. Już Johann Wolfgang Goethe pisał „Barwy działają na duszę, mogą pobudzać w niej wrażenia, wzbudzać uczucia i myśli, które uspokajają nas lub wzruszają i wywołują smutek lub radość”. No i mamy kolejny temat do utkania.
Czy tylko Mała Dziewczynka ma czasem ochotę złapać Panią Lato za rękę i nie puścić. Bo gdzież ona tak biegnie? Najchętniej zatrzymałaby choć na chwilę właśnie tą sierpniowo-wrześniową królewnę. „Zostań jeszcze trochę, proszę” poprosiłaby Mała Dziewczynka. "Może zdążymy na jeszcze jeden spacer po łąkach, jeszcze jeden skok na pola pełne kwiatów...?"
Czasem wystarczy tylko spojrzeć wokół siebie, dostrzec te drobne cuda – motyla, który usiadł na kwiatku, czy mieniący się w promieniach słońca liść... Zatrzymać się na chwilę, złapać oddech i poczuć, jak piękny jest świat wokół.
Dlatego warto spojrzeć na świat dookoła bardziej optymistyczne i cieszyć się tym letnim czasem wśród drzew, kwiatów... Warto też wędrować razem z królewną Lato przez łąki, polne dróżki... Czasem zatrzymać się aby zerwać rumianą gruszkę lub soczystą śliwkę...
To takie proste, a zarazem magiczne – cieszyć się tym, co mamy tu i teraz.
Błękitna Nasturcja
Na polanie, przy strumieniu
Gdzie się trzciny w słońcu mienią
I gdzie czasem licho wzdycha
Jest zakątek dziwnie cichy

I tak, jak to w baśniach bywa
Wiatr znużony odpoczywa
W tym ustroniu skrytym, właśnie,
Gdy znużony wianiem, gaśnie

Na kamieniach przycupnięty
W wonnych kępkach dzikiej mięty,
Cuda widzi niesłychane
Tylko tutaj spotykane

Gdyż w zaciszu, tuż przy sośnie
Błękitna nasturcja rośnie
Po głazach się zwinnie wspina
Jak zwierzątko, nie roślina

Pachnie, o tym powiem krótko
Miodem z lekką pieprzu nutką
Myślę o niej od poranka
Bo dziś przyda się wiązanka

To na twoje urodziny
Prosto z lasów mych  gęstwiny
Dam ci z chabrów i bławatów
Z niespodzianką bukiet kwiatów

I jak zręcznie składam strofę
Tak nasturcję w bukiet wplotę
A gdy z łóżka świtem wstaniesz
Możesz zjeść ją na śniadanie!
wiersze Jolanta Maria Dzienis