piątek, 26 kwietnia 2024

Tkanie codzienności

Cztery jędze spod Swarzędza
Nad rzeczułką pod Swarzędzem
przędą przędze cztery jędze,
przy przędzeniu życie pędzą,
o pieniądzach w kółko ględzą:
– Przyszłość jędzy leży w przędzy!
– Przędźmy przędzę dla pieniędzy!
– Szybciej! Szybciej przędźmy przędzę!
– Więcej! Więcej, drogie jędze!
– Żyć nie warto bez pieniędzy!
– Tylko głupcy żyją w nędzy!
– Szybciej! Szybciej przędźmy przędzę!
– Więcej! Więcej, drogie jędze!
Nad rzeczułką pod Swarzędzem
przędą przędzę cztery jędze,
przy przędzeniu życie pędzą,
o pieniądzach w kółko ględzą...
Małgorzata Strzałkowska
Dawno nie pisałam o książce, którą akurat przeczytałam, a która zrobiła na mnie pewne wrażenie.
Ostatnio pisałam, że miałam okazję zapoznać się z fragmentami książki Natalii de Barbaro "Przędza". Zaciekawiły i zaintrygowały mnie one tak bardzo, że "cierpliwie" czekałam w bibliotecznej kolejce.
"Przędza" jest kolejną książką tej autorki. „Czuła Przewodniczka”, jak czytałam, była ponoć rewelacją wydawniczą ostatnich lat... Jak to możliwe, że o niej nie słyszałam?
Z drugiej strony może to dobrze, że miałam czysty, niezapisany poprzednią książką umysł... Jednak mimo to oczekiwałam czegoś specjalnego... Jak już napisałam zaciekawiły mnie fragmenty książki czytane w radio przez Maję Ostaszewską.
Książka oparta jest na motywie tkania... I to mnie przede wszystkim zauroczyło. Przecież od dawna piszę, że ja też tkam moje opowieści....
Natalia de Barbaro rozróżnia dwa sposoby poruszania się po świecie. Człowiek przechodzi przez życie jako łucznik lub tkacz.
Łucznik stara się trafić do wyznaczonego celu, na którym tylko się koncentruje. Tkacz powoli tka swoją tkaninę, przeplata nici, całkowicie skupia się na procesie tworzenia, a efekt pozostaje na dalszym planie.
Mogę powtórzyć z całym przekonaniem za autorką:
Zdecydowanie bliżej mi do tej drugiej energii, choć przez wiele lat swojego życia działałam jak łucznik. Mierzyłam do celu, odhaczałam kolejne zadania (...). Życie na pełnych obrotach, z wiecznie napiętą cięciwą. Myślę, że w tej pogoni nie byłam jedyna. Wiem, że wiele z nas wybiera energię łucznika, bo tego oczekuje od nas współczesny świat. Nie da się jednak w pełni rozgościć w swoim życiu, jeśli nie żyje się w zgodzie ze swoją energią.
Sposobem na zatrzymanie się, odłożenie łuku jest właśnie niespieszne, uważne tkanie. Wówczas skupiamy się na tym co zwykłe, codzienne. Dostrzegamy i zachwycamy się tym, co dla łucznika jest niewidoczne, na co on po prostu nie zwraca uwagi, co mu umyka....
Łucznik nieustannie odhacza kolejne zadania, goni za sukcesem, jest w ciągłej gotowości, aby zadowolić, wszystkich dookoła, mierzy stale wyżej i wyżej... Niestety życie w takim pędzie, napięciu ma swoją cenę... Stajemy się zmęczeni, zupełnie wypaleni, w środku mamy pustkę.....
W świecie pełnym trudu i często nieuniknionego znoju warto szukać właśnie tej tkackiej lekkości. Wymyśliłam sobie nawet słowo „lekkoduszyć” i staram się regularnie tę czynność uprawiać. Wbrew pozorom nie trzeba do tego wiele, ani czasu, ani przestrzeni. Chodzi o bezinteresowną wymianę ze światem. Czasem to jest zauważenie kwiatka przy drodze, czasem uśmiechnięcie do pani na poczcie albo pogłaskanie kota. Takie momenty, które mogą umknąć, jeśli nasze życie zamieniamy w bieg z przeszkodami.
Żyjąc w pędzie i hałasie, można przestać słyszeć i czuć, a bez tego czucia, bez kontaktu z ciałem nie da się żyć po swojemu. Bo skąd mielibyśmy wiedzieć, czego chcemy, a czego nie, jeśli jedyne, co słyszymy, to przyspieszone tętno i opinie innych ludzi.
Jednak, aby to osiągnąć, trzeba stworzyć porozumienie między łucznikiem a tkaczem. 
Piękne to słowo - „lekkoduszyć”. 
Natalia de Barbaro tworzy nowe słowa, ale to mnie  oczarowało... 
Tkanie bez celowania jest splątaniem, a celowanie bez tkania staje się mechaniczne.
Zdaniem autorki obie te energie należy umiejętnie przeplatać
Łucznictwo i tkactwo.... W prawdziwym życiu praktycznie nie są ze sobą związane, to jednak w książce spotykają się,  przeplatają... Dla każdego z nas ważne powinno być także docenianie małych rzeczy... Nie należy żyć tylko szybciej, mocniej, chociaż świat nieustannie tego od nas wymaga...
Tańcowała igła z nitką
Tańcowała igła z nitką,
Igła - pięknie, nitka - brzydko.
Igła cała jak z igiełki,
Nitce plączą się supełki.
Igła naprzód - nitka za nią:
„Ach, jak cudnie tańczyć z panią!”
Igła biegnie drobnym ściegiem,
A za igłą - nitka biegiem.
Igła górą, nitka bokiem,
Igła zerka jednym okiem,
Sunie zwinna, zręczna, śmigła.
Nitka szepce: „Co za igła!”
Tak ze sobą tańcowały,
Aż uszyły fartuch cały!
Jan Brzechwa
Jak i ja już w lutym pisałam, jesteśmy POMIĘDZY. Ja także. Już przygotowana, ale jeszcze nieutkana... Od nas samych zależy co i jak z naszej przędzy utkamy. Do nas należy wybór jak szybko będziemy tkać, w jakich kolorach motki wybierzemy, kiedy zrobimy sobie przerwę, aby skupić się na danym wzorze, chwili...
MAJA OSTASZEWSKA: 
„Przędza” najnowsza książka Natalii de Barbaro dla mnie jest jak rozmowa z przyjaciółką. Dotyka bardzo wielu szalenie ważnych aspektów dla chyba każdej z nas. Między innymi jest o tym, że oczywiście w pełnej odpowiedzialności za to wszystko, co ważne, odpowiedzialności za naszych bliskich, za nasze decyzje – i tej zbiorowej – za to, w jakim świecie żyjemy.
Ważne jest, żebyśmy nie czyniły naszego życia udręką, żebyśmy same dawały sobie prawo do lekkości, do radości przeżywania każdej chwili, a przede wszystkim do prawdy przeżywania tej chwili – prawdy o nas samych. To jest przepiękne i – co mnie też bardzo się podoba i jest bliskie mojej filozofii życia – to, że Natalia nie mówi „jest tak albo tak”, ale „jest tak i tak”. Nie narzuca nam jedynie słusznej swojej wizji świata. Mówi o tym, jak ona ma, jak ona czuje, jak odbiera i zadaje pytanie, jak ma każda z nas. Zwraca się do czytelniczki tak, jakby rozmawiała z przyjaciółką. Pyta – A ty, jak masz? – A teraz, ty się zastanów. – Podejrzewam – pozwalam sobie podejrzewać – że w tym momencie możesz czuć tak, a nie inaczej – ale nie mówi nam, jak czujesz. Nie mówi nam, jak mamy czuć. Nie mówi nam, jak mamy odbierać naszą rzeczywistość, same siebie.
„Przędza” utkana jest z całej palety kolorów uczuć, historii... Autorka opowiada o wielu aspektach naszego życia, o problemach jakie w nim spotykamy... Przeplata to opowieściami z własnych przeżyć.
Książki nie da się streścić, podzielić wrażeniami w jednej krótkiej opowieści. Należy ją samemu przeczytać, przeżyć...  
Jednak najbardziej w „Przędzy” porusza ocena naszego dzisiejszego świata, że można przeżyć nie swoje życie, że można je zmarnować... 
Tkam ciszę
Jako pierwszą tkam ciszę.
Potem dobieram do niej tkaninę dźwięków.
Osnowa: jak ją zdobyć?
Może jest ktoś, kto ją przemieni
i pozwoli rozkwitnąć nowym kolorom.
Wybieram jak najgrubszą nić:
jestem przecież śmiertelny, lecz może dzięki komuś
i dzięki niej zdołam pokonać czas.
Wątek: jaki wybrać kolor?
Jakie metrum?
Wiem, że umysł jest czółenkiem i nicią;
dlatego moja dłoń pracuje zwinnie,
dopóki nie wyłoni się nowy obraz.
Wreszcie powstaje sieć ciszy,
a ja oplatam się nią.
Jednak zrozumcie – sieć nie jest mną,
gdy zechcę
potrafię się z niej uwolnić.
Potem coś, co jest moje, lecz nie jest mną,
jak sen,
odzywa się:
„Jesteś poetą? Dlaczego wciąż mnożysz słowa?
Wiersz jest ukończony.”
Tak. Mój wiersz. Przyjaciel i druh,
któremu
tkam następną ciszę
znalezione w Internecie

sobota, 20 kwietnia 2024

Czyżby znowu coś się kończyło?

Księgarnie
spacer po księgarniach
kartkowanie książek
kolorowe okładki jak ciężarne kobiety
ciężko układają się na miejscu
autorzy uśmiechają się ze skrzydełek
ich notki pęcznieją
miliony słów jak drobne owady zdobywają lasy
chłonę wykrzykniki
wpatruję się w tytuły
nie ma końca tej niepospolitej wędrówki złudzeń
półki uginają się od nadmiaru sentencji i idei
dziewczyna pilnująca interesu ma zblazowaną minę
w księgarniach nie ma już duszy
znikł ten cichy drażniący szelest kartek
który prowadził do przedsionka raju tajemnicy istnienia
książki nie pachną
okładki nie otwierają bram
to co słychać jest zgrzytliwe
to co widać kruszy się jak szkło
książki
ogrody zapuszczone złe z kłującymi kolcami głogów
wchodzę w nie ryzykując
i pożera mnie dziki śpiew stronic
Julian Kornhauser 
Niedługo święto wszystkich czytelników, bibliofilów, miłośników książek... 23 kwietnia to Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Jego tradycja zrodziła się w Katalonii, a inicjatorem tego wydarzenia był wydawca Vicente Clavel Andres. Data święta jest symboliczna, gdyż w ten dzień zmarli wybitni poeci Miguel de Cervantes, William Szekspir, Inca Garcilaso de la Vega...
Zgodnie z długą tradycją w ten dzień w Katalonii, kobiety obdarowywano  czerwonymi różami, mającymi symbolizować krew pokonanego przez św. Jerzego smoka. Z czasem kobiety zaczęły odwzajemniać się mężczyznom podarunkami w postaci książek.
To święto skłoniło mnie do utkania kolejnej opowieści nie tylko o książkach...
Niedawno przeczytałam, że przyszłość naszych księgarni jest zagrożona.
Sama się o tym niestety przekonałam. I to kilka razy...
W moim mieście ostatnio po wielu latach zostały zamknięte dwie kultowe księgarnie. Jedna została założona jeszcze przed moim urodzeniem. Druga działała 30 lat, ale dla mnie od zawsze...
Wbrew pozorom powodem zamknięcia nie jest nawet to, że czytamy mniej. Jest nim przede wszystkim trudna sytuacja finansowa właścicieli, która zaczęła się w czasie pandemii. Czytelnicy zaczęli korzystać z zakupów online, a właścicieli księgarni przerosły horrendalnie  wysokie czynsze za lokale. Dodatkowym problemem jest też cena książki, która jest po prostu za wysoka. Zwłaszcza, że ceny w dużych korporacjach i sieciach handlowych są bardzo konkurencyjne.
W ciągu paru lat z mapy Polski zniknęło kilkaset księgarni. Zamykane są przede wszystkim małe księgarnie z wieloletnimi tradycjami. To smutne... Księgarze przecież przez lata zostawili w tym miejscu kawał swojego życia, serca...
Sytuacja dotyczy nie tylko naszego kraju. W Wielkiej Brytanii szok wywołało zamknięcie słynnej z filmu „Notting Hill” księgarni turystycznej. Cóż, nawet się nie dziwię, bo kto teraz używa papierowych map, przewodników...? Ale jednak żal...  Jak podsumowało brytyjskie Stowarzyszenie Księgarzy, w ciągu dwóch lat zniknęło blisko 200 takich niewielkich, niezależnych sklepów, czasem o bardzo długiej historii.
Ludzie zapominają o tak wspaniałych, klimatycznych miejscach, na rzecz wielkich firm, wygodnego Internetu...
"Książka"
Czemu książka stoi niema?
Może o czym mówić nie ma?
Jej literek czarne rządki
smutne jak jesienne grządki.
Czemu taka nudna, pusta,
jakby jej zamknięto usta?
Aż tu nagle, moja miła,
niema książka przemówiła.

I gadała, i śpiewała,
czego nie opowiadała!
O przygodach, awanturach,
ptakach, kwiatach,morzach, górach.
Gdzie to wszystko w niej mieszkało?
Jak to wszystko w niej drzemało?
Chyba nie ma o co pytać:
nauczyliśmy się czytać.
Anna Kamieńska
Gdzieś przeczytałam:
"A po co ludzie mają czytać książki, skoro mają telewizor? Tam im wszystko powiedzą, co mają myśleć, robić, jak się zachowywać, na kogo głosować, kogo nienawidzić a kogo uwielbiać. Książki potrzebne są ludziom myślącym, a że tych coraz mniej, to i czytelnictwo leci na pysk."
Tak, coraz mniej jest osób czytających zwykłe, papierowe książki... Małe księgarnie znikają, a na rynku pozostaja tylko duże markety sieciowe.
Od razu przypomina mi się komedia romantyczna "Masz wiadomość". Bohaterka Kathleen Kelly odziedziczyła po matce małą księgarnię. Niestety w pobliżu otwiera swój oddział największa nowojorska sieć wydawnicza.
Kathleen po ukochanej matce księgarnię w Nowym Jorku. Odziedziczyła nie tylko klimatyczny sklep z książkami, ale miłość do literatury, a także jej znajomość... Niebawem to miejsce jednak miało przestać istnieć. Tuż obok, najpotężniejszy na rynku wydawca Joe Fox wybudował wielki salon wydawniczy. A tam wiadomo nie tylko nie ma tej cichej atmosfery jaka powinna panować pomiędzy regałami, ale przede wszystkim sprzedawcy nie grzeszą wiedzą o książkach...
Młody pastor, urodzony w Prusach,
wielki niesmak czuł do księgarni "Prusa".
"Zawszeć wyjdę z torbami,
skuszon cud nowościami!"
I tak wyznanie to serce porusza
Karolina Kusan
Dla Małej Dziewczynki każda księgarnia jest miejscem niezwykłym, klimatycznym.
Podczas swoich podróży zawsze szuka małych, ale i dużych księgarni..  To jest punkt obowiązkowy każdego wyjazdu. Nawet mając ograniczony czas na zwiedzanie danej miejscowości, to z listy może zostać skreślone muzeum, ale nigdy nie wykreśli księgarni...  Mała Dziewczynka niekiedy ma już wyznaczoną trasę, aby jak najwięcej księgarni zobaczyć w danym mieście, bo w małych miasteczkach jest jedna, ewentualnie dwie... Czasami księgarnie same pojawiają się na ścieżkach Małej Dziewczynki i już na pierwszy rzut oka zapraszają do swojego niezwykłego świata.
Niektóre niestety znikają. Nie tylko te w jej mieście. Największe rozczarowanie Mała Dziewczynka przeżyła kilka lat temu w Pradze, gdy zamiast jednej z jej ulubionych księgarń zobaczyła bank. Do dzisiaj z rozrzewnieniem i żalem wspomina tą istniejącą tyle lat księgarnię, gdzie często robiła sobie przerwę w wędrówce po praskich uliczkach, zaułkach, mostach, parkach.... Mała Dziewczynka wyszukiwała wówczas piękne albumy ze zdjęciami i przy gorącej herbacie tym razem wędrowała przez zachwycające, kolorowe, a czasem czarno-białe strony...
Przeglądanie regałów w każdej księgarni jest dla Małej Dziewczynki niczym rozpakowywanie prezentów. Nigdy nie wie, czy akurat nie trafi właśnie na jakąś perełkę... A może w jej ręce trafi coś, co komuś podaruje na prezent?
Także zagranicą Mała Dziewczynka nie omija księgarni i szperania pomiędzy woluminami, których języka nie do końca, a nawet wcale nie rozumie... Właśnie tam uwielbia przeglądać albumy, których tytuły czasem brzmią dla niej trochę obco, ale te piękne zdjęcia, reprodukcje... Mała Dziewczynka nie omija też półek z plakatami, reprodukcjami, starymi i nowymi  pocztówkami... A jesienią bez kalendarza rzadko wychodzi...
Międzyczasie, o ile w danej księgarni jest to możliwe, Mała Dziewczynka robi sobie przerwę na herbatę. Siada przy stoliku, trzyma gorącą filiżankę, rozgląda się dookoła, chłonąc tą ciszę dookoła...  Tak, cisza jest tutaj nieodłącznym elementem.
Lubi patrzeć na ludzi stojących lub przykucających pomiędzy regałami, aby znaleźć tą jedną jedyną książkę. po którą przyszli. A może podobnie jak Mała Dziewczynka czekają na tą, która się do nich uśmiechnie...?
Książki mają wpływ na nasze życie. Potrzebujemy czasem takiej ucieczki od rzeczywistości. A dobrym na to miejscem jest księgarnia...
„Książka czeka”
Książka nas uczy, książka cieszy,
czasem zadziwi nas niemało
albo po prostu tak rozśmieszy,
jakby się dobry żart słyszało.
Książka też mądrze nam doradza,
różne wskazówki, wzory daje.
Książka w szeroki świat wprowadza,
dalekie z nami zwiedza kraje.
Lubimy książkę – przyjaciółkę.
Wiesz, co ci powiem?
Nie odwlekaj.
Masz trochę czasu? Spójrz na półkę,
sięgnij po książkę!
Książka czeka.
Hanna Łochocka

sobota, 13 kwietnia 2024

Wężowe ziele

ESTRAGON
W sukurs przychodzi
potrawom
ziele co zwie się estragon
estragon

choć dobry bywa
i suszony
lecz najsmaczniejszy
zielony

Zalicza się ostatnio
do dobrego tonu
jadanie estragonu
znalezione w Internecie
Dzisiaj przyprawa, którą stosuję częściej niż inne. Jednak nie ze względu na to, że ją bardzo lubię, bo tak nie jest... A tylko dlatego, że jest jedną z nielicznych przypraw należących do  Przemiany Drzewa wg kuchni Pięciu Przemian (chociaż różne są co do tego teorie, ale ja trzymam się swojej, której nauczyłam się wiele lat temu). Trudno też znaleźć wiersz z tą rośliną.
Bylica estragon, tymianek hiszpański lub ogrodowy, wężowiec, wężowe ziele, dragonek, bylica dragonek, zwana też bylicą głupich, dragankiem, a najczęściej po prostu estragonem.  To aromatyczna bylina z rodziny astrowatych wytwarzająca liczne zdrewniałe, pełzające kłącza, których kształty przypominają dziwne zwierzęce postacie – jaszczurki, węże lub smoki. Właśnie to podobieństwo znalazło odzwierciedlenie w łacińskiej nazwie gatunku „dracunculus”. Draco czyli „wąż, smok”.
Według jednej z legend nazwa ta wywodzi się stąd, że bylica estragon miała moc odstraszać węże i smoki. W innej wersji legendy, roślina ta była uważana za lekarstwo na ukąszenia węży i innych jadowitych zwierząt. Inna wersja pochodzenia nazwy może być związana z nitkowatymi listkami rośliny, które przypominają język gadów. Jeszcze inni twierdzą, że tą nazwę nie zawdzięcza systemom korzeniowym, które wyglądem przypominały węża.
Udało mi się też przeczytać, że nazwa rośliny pochodzi od imienia greckiej bogini Artemis, strażniczki ogrodu zielarskiego w Phasis.. Bylica inaczej Artemisia. Artemis czyli „zdrowie”.
Ojczyzną bylicy draganka jest południowa Azja, Chiny i Syberia. Rośnie w Europie Wschodniej, Azji i Ameryce Północnej do Meksyku. W starożytnym Egipcie około 3500 lat temu destylowano z tego ziela olejki eteryczne do wyrobu perfum.
Estragon został przywieziony do Hiszpanii w XI wieku przez Mongołów. Pierwsze wzmianki można spotkać w książce arabskiego zielarza Ibn-alBaytar z XIII wieku. Cenili go także bardzo arabscy doktorzy, zwłaszcza Awicenna - arabski uczony, mistyk i lekarz, który żył na początku XI wieku.
Do Europy zioło najprawdopodobniej sprowadzili Maurowie, którzy podbili Hiszpanię.
Natomiast do Francji trafił w XIV wieku, gdy św. Katarzyna odwiedziła papieża Klemensa VI i przywiozła ze sobą zioła z rodzimej Sienny.
To aromatyczne ziele przewędrowało najpewniej z Rosji i Syberii.
Pod koniec XVII wieku zarządca sadów i warzywników Ludwika XIV założył dużą hodowlę estragonu i wprowadził go na królewski stół. Wcześniej roślina ta znana była jako środek pobudzający apetyt i wydzielanie kwasów żołądkowych, podnoszące energię i poprawiające zdrowie. Żucie tej rośliny likwidowało czkawkę. Zaczęto stosować draganek przeciw wzdęciom, dla przywrócenia apetytu w anoreksji, dla uśmierzenia boleści miesiączkowych, a nawet dla podniesienia odporności. Zalecano go także jako lek wzmacniający, przeciwzapalny, rozkurczowy, działający też żółciopędnie.
Na przestrzeni wieków był używany w medycynie ludowej przy bólach i zawrotach głowy, padaczce czy jako środek obniżający poziom cukru we krwi. Roślina ta skutecznie neutralizowała trucizny.
Już w starożytności estragon był uznawany za roślinę, która pomaga leczyć ukąszenia węży i wściekłych psów. Starożytni Grecy często żuli gałązki estragonu, aby uśmierzyć ból zębów i dziąseł. Z kolei rzymski uczony Pliniusz Starszy zalecał podróżnym, aby włożyć kilka gałązek estragonu w buty, co miało zmniejszyć zmęczenie w czasie podróży.
Do Polski zioło przywędrowało razem z Krzyżakami, którzy przywieźli tą przyprawę z wypraw krzyżowych do Europy Środkowej. Przez przez naszych przodków był noszony  w woreczku na piersi - chronił przed ukąszeniami gadów i przed czarami.
W średniowieczu damy obdarowywały swoich żołnierzy gałązkami estragonu, aby uchronić ich przed urokami, chorobami i nieszczęściami.
Ambitne zamierzenia
Zło zwyciężę dobrem
herbatę posłodzę solą
ziemniaki posolę estragonem
nienawiść pokonam miłością

a potem
napiszę o tym klasyczny wiersz
prozą.
znalezione w Internecie
Draganek to roślina, która ma wiele zastosowań w medycynie tradycyjnej. W składzie zawiera olejek estragonowy, fitosterole, kumaryny czy  flawonoidy.
Estragon uzupełnia braki witaminy A w organizmie oraz jest źródłem łatwo przyswajalnego żelaza. Zawiera też dużo witaminy C dzięki czemu wzmacnia odporność.
Działa też bakteriobójczo, rozkurczowo. Estragon pobudza trawienie, poprawia apetyt, działa uspakajająco.
Ma także działanie przeciwwymiotne. Roślina ta może pomóc w łagodzeniu nudności i wymiotów, zwłaszcza w przypadku choroby lokomocyjnej i chorób żołądka.
Korzystnie wpływa na skórę oraz wzrok. Pomaga regulować poziom cukru we krwi.
Podobno sportowcy powinni przyjmować estragon, aby zwiększyć masę mięśni. Przypuszcza się, że zwiększa on absorpcję keratyny do mięśni. Jego działanie jest zatem zbliżone do przyjmowania dużych ilości białka.
Jednym z najważniejszych zastosowań bylicy estragon jest jej zdolność do łagodzenia bólu i zapobiegania skurczom mięśni. Dzięki eugenolowi powoduje drętwienie ust, a tym samym znosi ból zębów i dziąseł.
Roślina ta ma również właściwości antyoksydacyjne i przeciwzapalne, co czyni ją skuteczną w leczeniu stanów zapalnych i chorób autoimmunologicznych.
W kosmetyce liście bylicy estragonu są wykorzystywane przede wszystkim ze względu na swoje właściwości antybakteryjne i przeciwzapalne. Stosowane są w produktach do pielęgnacji skóry tłustej i mieszanej. Hamują też powstawanie stanów zapalnych i trądziku.
Niestety wraz z upływem czasu, draganek zaczął być wykorzystywany przede wszystkim jako przyprawa.
Jako intensywnie aromatyczna przyprawa jest stosowany w wielu europejskich i azjatyckich krajach. Jednak ze względu na dominujący i bardzo charakterystyczny smak dodawany jest do potraw w małych ilościach. Smak estragonu jest bowiem gorzki. Im starsza roślina, tym bardziej liście mają mocniejszy smak. Dlatego warto lepiej sięgać po młode liście.
W kuchni można użyć zarówno świeżego jak i suszonego estragonu. Świeży ma bardziej intensywny smak i aromat, ale  suszony jest łatwiejszy w przechowywaniu.
Liście draganka idealnie komponują się z mięsem, jajkami, ziemniakami...  Bylicę estragon można również dodać do zup, a nawet do pieczywa, aby nadać im ciekawego smaku. Można także sporządzać z jego dodatkiem masło ziołowe. Jednak nic nie smakuje tak dobrze, jak ryba doprawiona estragonem.
A draganek dodany do octu, nadaje mu wyjątkowy smak i aromat. Dlatego jednym z najważniejszych jego zastosowań jest dodawanie go do marynat, sosów i sałatek. Ma ona niepowtarzalny smak, który często określa się jako lekko słodkawy z nutą anyżu.
Czyli estragon pasuje prawie do wszystkiego... Jednak aby uzyskać wyrazisty aromat, należy go dodać w trakcie ostatnich 15 minut gotowania. Nie jest on bowiem odporny na działanie wysokich temperatur.
Draganek można również użyć w kombinacji z innymi ziołami, takimi jak bazylia, rozmaryn... Wówczas nadaje się potrawom bardziej złożonego, ciekawego smaku.
Estragon szczególnie popularny jest w kuchni francuskiej i hiszpańskiej. Przyprawia się nim na przykład klasyczny sos do mięs remoulade, tatarski, Bernasie czy francuski. Dobrze współgra ze szczypiorkiem, pietruszką czy trybulą, tworząc z nimi mieszankę „ziół aromatycznych”.
Nic zatem dziwnego, że estragon często nazywany jest królem wśród przypraw. No może ja chyba się trochę (a nawet bardzo) zdziwię...:)))
ZATOKA ARMEŃSKA
Po drodze do biura ludzi zagubionych obracam w ustach obrączkę.
Smakuje estragonem i obowiązkiem. Obowiązek
widziany z lotu ptaka układa się w miękki, geometryczny wzór.

Schodzimy w doliny, gdzie oddycha się pełnym ciałem
świszczącą myślą. Synchronizacja odbywa się automatycznie,
czas wydechu może ulec zmianie.

Góry za brudną szybą szepczą szumem, jedziemy nad morze
które nie należy do nas, jedziemy w doliny
gdzie oddycha się pełnym ciałem.
Jedziemy się radować, fikać i falować.
Zofia Bałdyga

piątek, 5 kwietnia 2024

Bez Ciebie...

TĘSKNOTA
Tnie ostrzem świeżą łzę
nie zważając na okoliczności
uderza falami we wspomnienia
z natarczywością chwili budzi pamięć
wydobywa najskrytsze okruszki
kroi skołatane serce na tysiące
cząstek o nierównych krawędziach
wiesz że ich nie posklejasz
a jednak otwierasz ramiona
przygarniasz tęsknotę z czułością
rozmawiasz z nią jak z przyjaciółką
i karmisz się bólem o gorzko słodkim smaku…
Rok temu moje myśli rozpadły się na tysiące drobinek, kawałków... Nie mogłam zrozumieć wiadomości, którą dostałam. A przecież tak naprawdę była ona spodziewana. Chociaż do końca człowiek miał nadzieję, wierzył, że...
Nagle fala samotności uderzyła w mój okienny parapet. Chociaż nie czułam się samotna, to poczułam się opuszczona...
Przez długi czas nic dla mnie nie miało sensu. Przez Święta Wielkanocne jakoś przebrnęłam. 
Potrzebowałam czasu, aby moje roztrzaskane na kawałki myśli znowu poskładały się w całość. Chociaż tak naprawdę dzisiaj nie są już takie same.
Zrozumiałam, że żałoba potrafi nieodwracalnie zniszczyć wszystko. Odwiedza także przyjaciół, zwłaszcza tych najbliższych. Tak, wiem w rodzinę uderza mocniej i pozostaje dłużej, zapewne na zawsze. Jednak w moim sercu również pozostanie do końca. Jeszcze dzisiaj myślę o czekających mnie sekundach, minutach, dniach, tygodniach, miesiącach, latach bez mojej Przyjaciółki...
Nadal nie mogę znaleźć sobie miejsca. Moje myśli dryfują niczym łódka bez kotwicy po oceanie w małej łódce...
Podchodzę do okna. Spoglądam na wielką tarczę króla Słońce, chowającą się powoli za dachami domów... Uśmiecham się jednak do niej z wzajemnością.
Przyjaźń niezwykła
Przyjaźń wędruje polnymi ścieżkami
kłania się trawom
i zbiera stokrotki
o świcie osiada na rzęsach
z lekkim muśnięciem światła
kąpie się w promieniach słońca
napełniając się gotowością czuwania
unika zgiełku i sztucznych świateł
jakby anonimowość była pokarmem jej duszy
cichutko przemierza odległości
szybko i niezawodnie
by zdążyć na czas rozproszyć mroki
i rozłożyć parasol nad światem obojętności
właśnie usiadła na moim ramieniu
jest tam od dawna
nazywam ją przyjaźnią
ona wie
kim jest naprawdę.
Jesteśmy... Cały czas się łapię, że myślę o Niej w czasie teraźniejszym, A więc byłyśmy jak słońce i księżyc.
Wśród ludzi Ona wesoła, rozgadana... Ja zamknięta w sobie na wiele kluczy, milcząca... Jak udało się nam przetrwać przez te kilkadziesiąt lat od pierwszego dnia na studiach? Byłyśmy przecież tak różne... Często w środku byłam na nią zła, że się spóźnia, że nie przywiązuje wagi do czasu... Zazdrościłam jej jednak, że jest taka spontaniczna, pełna ciepła, nie przejmująca się... Taka była na zewnątrz... Może w środku przejmowała się bardzo? Nie... Jeżeli już to tylko trochę...
Z drugiej strony byłam ja ze swoją punktualnością, zorganizowaniem, zbyt poważnym podejściem do wielu spraw... Zapewne także i Ona była czasem rozdrażniona moją postawą... Nigdy jednak nie pokłóciłyśmy się, nie wymieniłyśmy się złym słowem...
Może właśnie dzięki tolerancji udało się nam przetrwać? A może po prostu nasze przeciwne cechy urzekły nas? Wszak od zawsze wiadomo, że plus z minusem się przyciągają...
Zawsze imponowała mi jej ogromna wiedza, ciekawość świata, nie przejmowanie się tym co myślą inni..
Umiałyśmy się pocieszyć, wysłuchać, zrozumieć... Zawsze dodawała mi otuchy, siły aby iść dalej do przodu....
Nigdy nie miałam siostry...
Wszak przyjaźń to także umiejętność uważnego słuchania, reagowania...
Nasze losy spotkały się na tej drodze, którą jest życie, aby po chwili związać się niczym nitki z dwóch kłębków spłątanych przez kota.... Jakże trudno je rozsupłać, rozłączyć...
Bardzo przywiązuję się do ludzi. Dlatego zawsze jest mi ciężko pogodzić się z sytuacją kiedy ktoś bliski odchodzi.... Wyjeżdża na stałe, odchodzi na zawsze....  Oczywiście po pewnym czasie rany się goją, ale blizna pozostaje do końca życia.
Ludzie są niepowtarzalni. Nie da się jedną osobę zastąpić drugą... A o taką przyjaźń w dzisiejszych czasach jest bardzo trudno. Z wiekiem też coraz trudniej...
DLA PRZYJACIELA
Ocieram łzy ukradkiem
płaczę choć nie chcę płakać
przecież przyjaźń na śmierć nie umiera
nie ginie wśród łoskotu
spadającej grudki ziemi
nawet nie pozwala uwieść się obłokom
i nie szybuje w odległe przestworza
        
kiedyś zakorzeniła się mocno w sercach
odczuwających tak samo odgłosy życia
oplotła te same marzenia i te same radości
stanęła pod krzyżem cierpienia
by ich drobinki przemieniać w wieczną nadzieję
przyjaźń wrosła we wspomnienia
zamieszkała w słowach i gestach
trochę staromodna powtarza wciąż to samo
i uczy rozdzielać dobro niezmiennie
przyjaźń nigdy nie umiera
choć płacze cichutko nad grobem.
wiersze Basia Wójcik
Moja cierpliwa klawiatura wysłuchuje moich trochę  chaotycznych zwierzeń.... Jednak, gdy w pobliżu pojawiają się osoby żywe, milknie... Chwila nostalgii zgasła jak iskierka ognia. Może to i dobrze. Pora wrócić do realnego życia.  Nie chcę jednak, aby moje wspomnienia się zacierały.
Pora zamknąć szufladę wspomnień. Również moje serce zostaje zatrzaśnięte....

„Szukamy ciepła nawet w kubku z gorącą herbatą, w zaparowanych oknach, bo tak bardzo tęsknimy za ciepłą duszą…”
Tadeusz Różewicz

„Prawdziwymi przyjaciółmi są ci, którzy nigdy nie opuszczają naszego serca, nawet jeśli na chwilę znikną z naszego życia.”
Autor nieznany

„To smutne, kiedy osoby, które dały ci najlepsze wspomnienia, stają się jednym z nich.”
Autor nieznany

„Dobrych przyjaciół trudno znaleźć, a jeszcze trudniej zapomnieć.”
John Green

„Przyjaciel to człowiek, do którego dzwonię po wielu miesiącach milczenia, a nie pyta: dlaczego się nie odzywałaś, tylko mówi: cieszę się, że właśnie dziś słyszę Twój głos.”
Roma Ligocka

piątek, 29 marca 2024

Krzyże naszej codzienności

Przyzwyczajenie
Po raz kolejny
bierze Krzyż na swoje ramiona
przyzwyczailiśmy się,
że po trzykroć upadnie
i nie obchodzi nas
że można przez moment
stać się Szymonem
i chusta Weroniki nie jest nam droga
śmieszą nas płaczące niewiasty
i scenę Ukrzyżowania
umiemy na pamięć
przyzwyczailiśmy się
do Jego Drogi Krzyżowej
i mijamy ją obojętnie
dopóki nie stanie się naszą
wtedy dopiero
można się nią zachwycić
i zrozumieć miłość.
Basia Wójcik
Kończą się zimowe miesiące. Powoli mija marzec. Zbliża się Wielkanoc, wyjątkowo wcześnie w tym roku.
Jaka będzie? Czy taka, jaką pamiętam, całkiem nie tak dawno, gdy sypał biały, puszysty śnieg, przykrywając wszystko, co wcześniej uśmiechnęło się do słońca, przekonane o rychłym nadejściu wiosny. Drzewa zaczęły uginać się wówczas pod białymi czapami, a musiałam przeprosić ciepłe kurtki,  które schowałam do szafy. Ale były też święta na początku kwietnia, gdy wyciągałam letnie bluzeczki, spodenki, sandałki... Cóż nigdy nie wiadomo, na jaką pogodę się trafi. W marcu jak w garncu, kwiecień plecień... Zapowiada się jednak naprawdę wiosennie, słonecznie.
Teraz przed Wielkanocą wszystko już obudziło się po nietypowej zimie. Pąki na drzewach już się prawie rozwinęły,  kwiaty śmiało rozglądają się dookoła, ptaki radośnie witają każdy dzień, cieplej grzeje... Każdego dnia budzi się coś nowego do życia. Natura rozkwita całym swym bogactwem już od przedwiośnia. W tym roku niepodziewanie trawnik zasypany jest nie tylko licznymi żółtookimi stokrotkami, ale  i pachnącymi fiołkami. Obok w doniczkach uśmiechają się żółto-filetowe bratki...
Tak, fioletu tak ważnego w tym czasie, nie brakuje w moim ogrodzie.
Królewna Wiosna w zielonej sukience utkanej z nadziei wędruje przez świat.
Wszyscy mamy nadzieję na ciepłe, radosne Święta Wielkiej Nocy. 
Nie chce mi się jednak wierzyć, że już kolejne święta. Dopiero było Boże Narodzenie, drugiego lutego chowałam dekoracje świąteczne, a już do drzwi  puka Wielkanoc...
W naszych domach stoją już palmy z gałązkami wierzby lub inne dekoracje z baziami. Obok wazonów przycupnęły żółciutkie kurczaczki, kolorowe koguciki, wesołe zajączki, puszyste baranki... Pisanki jak od lat będą tyko barwione w łupinach cebuli...
Te przygotowania dają chyba nie tylko mi wiele radości, uśmiechu....
Tak mamy już dookoła wielkanocny nastrój...
Jednak najpierw jest Wielki Czwartek, Piątek...  Kiedy wspominamy, jak Chrystus wziął na swoje ramiona ciężki krzyż, niósł go milcząc, upadał, podnosił się, został ukrzyżowany... Tylko po to, aby każdy z nas został zbawiony.
Jak to kontrastuje z naszym codziennym, powszechnym narzekaniem?  Bo przecież często uskarżamy się, że dostaliśmy swój Krzyż do niesienia? Czy naprawdę jest on taki ciężki?
Niestety często narzekamy:
  • gdy tylko czegoś nam zabraknie,
  • że wyglądamy nie tak jak trzeba,
  • że coś znowu musimy zrobić,
  • że taką mamy pracę...
A może tymczasem powinniśmy raczej cieszyć się:
  • tym, co mamy,
  • że wyglądamy, tak jak wyglądamy,
  • że mamy siłę i możliwość, aby coś zrobić,
  • że mamy pracę, zdrowie, rodzinę...?
To narzekanie, tak naprawdę pokazuje, jak wiele jest w nas sprzeciwu wobec losu, pretensji, żalu... Ale czy staramy się coś z tym zrobić, zmienić...?
ZWYCZAJNE POWOŁANIE
Moje powołanie
nie pędziło świetlanym szlakiem
z uporem prostego człowieka
deptało wiejskie ścieżki
nie bacząc na kurz i błoto
budziło się każdego dnia o świcie
i zasypiało późną nocą
zmęczone po stokroć przecierało oczy
prostowało obolałe kości
każdego dnia umierało
by znów zmartwychwstawać…
zwyczajne powołanie
milion razy
składane pod Krzyżem…
Basia Wójcik
Jednak nie tylko my przytłoczeni jesteśmy problemami zdrowotnymi, zawodowymi, rodzinnymi, materialnymi... Nie jesteśmy w tym wyjątkowi, jak myślimy... Może po prostu skupiamy się tylko na sobie, wyolbrzymiamy problemy i nie zwracamy uwagi na osoby obok nas... Osoby, które zdecydowanie mają większe problemy od nas. Dłuższą i bardziej stromą drogę na ich własną Golgotę, Kalwarię...  Jednak pod maską milczenia, czasem wymuszonego uśmiechu ukrywają swoje naprawdę prawdziwe dramaty, tragedie... Same zmagają się ze swoim krzyżem. Nie proszą o pomoc, nie chcą innych obarczać problemami... 
Może więc zamiast jak każdego dnia narzekać, jakiż to ciężki krzyż przyszło nam dźwigać rozejrzyjmy się wkoło. Może ktoś czeka na naszą pomocną dłoń, dobre słowo, uśmiech. Dla nas to tak niewiele, a dla nich wszystko... 
Pamiętajmy, w zależności od tego czy jesteśmy wierzący, czy też nie, że teraz nie tylko zmartwychwstały Chrystus daje nam kolejną szansę, nadzieję... Robi to też Pani Wiosna każdego roku od nowa...
Wraz z nadejściem królewny Wiosny każdy z nas odczuwa przypływ pozytywnej energii, czuje radość, ale także wewnętrzną wiarę, a przynajmniej nadzieję na lepsze dni, tygodnie, miesiące... Może dlatego właśnie w tym czasie robimy porządki, odświeżamy pokoje....
Pani Wiosna to nowy początek, więc dajmy sobie również nową szansę, nadzieję na coś nowego, dobrego, pięknego...
Chociaż nasze codzienne pytanie "dlaczego ten krzyż?" pozostaje wciąż aktualne, niezmienne...
Dlaczego krzyż
uśmiech
rana głęboka
Widzisz
to takie proste
kiedy się kocha...
ks. Jan Twardowski

piątek, 22 marca 2024

Pospolita, czy jednak niepospolita?

Pomnę, jak zielone porty mijał kajak śmigły,
Jak mi smakowały "Sporty" nad jeziorem Wigry,
Wieczorami nad namiotem krzyżowałem wiosła,
Ogień rzucał iskry złote, a pod borem rosła:
Moje ulubione drzewo - Leszczyna, leszczyna,
Jak ją za mocno przygiąć w lewo - To w prawo się odgina,
A jak za mocno przygiąć ją w prawo - To w lewo bije z wprawą,
A stara sosna szumi radosna: Brawo, brawo!
Upór, co mi z oczu błyska - Leszczyny dziedzictwo!
Jak mnie do ziemi los przyciska, ona mi szepcze: - Nic to!
A jak prostuję się, wtedy ona - Powtarza mi: - Tak trzymaj!
Moje drzewo ulubione - Leszczyna, leszczyna...
Posiwiała ta Bożenka, w której się kochałem,
Postarzała się piosenka, którą jej śpiewałem...
Lecz znad Śniardw, znad Czarnej Hańczy, znad jeziora Jamno,
Wszędzie, gdzie los ze mną tańczy, wszędzie idzie za mną:
Moje ulubione drzewo - Leszczyna, leszczyna,
Jak ją za mocno przygiąć w lewo, To w prawo się odgina,
A jak za mocno przygiąć w prawo, To w lewo bije z wprawą,
A stara sosna szumi radosna: Brawo, brawo!
Więc ochraniaj ją miłośnie - O każdej dnia dobie,
Chroń leszczynę, która rośnie - Nad Hańczą hen i w tobie!
Chroń tę leszczynę, co wciąż od nowa - Prostuje się zajadła,
Trzeba by cały las wykarczować - Żeby padła...
A Ty, mój zielony borze
Chroń we mnie nadzieję,
Że póki latem jeden orzech
Szczęśliwie się wysieje,
Znów pójdzie z boru w młodniak zielony
I pójdzie z ojca w syna
Moje drzewo ulubione-
Leszczyna, leszczyna...
Wojciech Młynarski
Jak zawsze o tej porze tkam opowieść o drzewie. Długo zastanawiałam się, jakie tym razem ma ono być. O buku ponownie nie napiszę, chociaż to drzewo z Wojsławic zostało właśnie Europejskim Drzewem Roku.  
Chciałam, aby drzewo, które w tym roku opiszę, miało też celtyckie korzenie. Było wiele pomysłów. Długo wahałam się, co wybrać. Jednak dostałam wiadomość od Bratniej Duszyczki, która zna mnie najdłużej, a mieszkającej w małej dolnośląskiej miejscowości i przyszło olśnienie. Przecież to takie oczywiste - Leszczyna.
Leszczyna jest jednym z najstarszych drzew  uprawianych przez człowieka. Obok brzozy jest  pierwszym drzewem, które pojawiło się w Europie po zakończeniu epoki lodowcowej.  Jej owoce były powszechnie wykorzystywane w pożywieniu. Do tego były łatwe w przechowywaniu i transporcie, więc ludy pierwotne rozpowszechniły jej uprawę w trakcie swoich wędrówek. Można było ją spotkać na obszarze dzisiejszej Eurazji i Ameryki Północnej. W krajach o cieplejszym klimacie uprawia się ją od czasów starożytnych.
Leszczyna jest bardzo popularnym drzewem w Polsce zarówno w stanie dzikim, jak i w naszych przydomowych sadach i ogrodach.
Jej gałązki są proste i giętkie. Używane były na wędki, bicze, laski, a także przez różdżkarzy. Dostarczały materiału do wyrobu żerdzi, koszy, elementów płotów i ogrodzeń. Drewno leszczyny doskonałe na węgiel rysunkowy. Dawniej były surowcem do wyrobu prochu strzelniczego. Z pędów leszczyny dzieci robiły dawniej łuki i strzały. Przy pomocy trocin z drewna leszczynowego klarowano ocet i oczyszczano wino.
Leszczyna była traktowana jako roślina magiczna w wielu kulturach. Czcili ją między innymi Rzymianie, Celtowie i Słowianie. Była dla nich świętem drzewem.
Jako roślina magiczna leszczyna cieszyła się wielkim uznaniem Celtów i innych plemion zamieszkujących Irlandię i Anglię.
W Irlandii uchodziła za drzewo święte. Za jej samowolne ścięcie należało oddać krowę, a czasem karano je nawet śmiercią.
W tradycji celtyckiej leszczyna symbolizuje mądrość i inspirację poetycką.
U Celtów leszczynę wykorzystywali druidzi. Z jej gałęzi sporządzali magiczne różdżki. Tradycja sporządzania tych różdżek przetrwała do starożytności. W  Anglii uważano, że posiadanie leszczynowej różdżki może zapewnić niewidzialność. Były też wykorzystywane do poszukiwania źródła wody, skarbów, żył złota. Zaś dwie gałązki tego krzewu związane czerwona nitką i tworzące równoramienny krzyż miały zapewnić przychylności losu. Aby uzyskać gałązkę leszczyny do celów magicznych najlepiej było udać się po nią po zachodzie słońca w dzień święta Samhain. Również w ten dzień w dawnej Anglii orzechy laskowe były wykorzystywane do wróżb miłosnych. Należało przypisać imię ukochanej osoby wybranemu orzechowi, który wraz z innymi umieszczano w ogniu. Jeśli wybrany orzech wyskoczył z płomieni było to znakiem nieudanej miłości, jeśli spalił się oznaczało to płomienne uczucie.       
Według Celtów krzewy leszczyny często rosły przy źródłach czy studniach. Legenda podaje, że święte leszczyny rosły dookoła stawu, w którym pływały łososie. Orzechy spadały do wody, a łososie zjadając je, przejmowały mądrość drzewa. 
Orzechy zawierające mądrość pojawiają się w wielu irlandzkich opowieściach. W Irlandii ich spożywanie miało  umożliwiać nabycie wszelkich umiejętności zarówno w zakresie nauki jak i sztuki.    
Niektórzy badacze twierdzą, że przekonanie o inspiracji i wiedzy, jakie kryją się w orzechach laskowych, ma uzasadnienie. Istnieje teoria, jakoby sporządzano z nich halucynogenny wywar, który pozwalał druidom wygłaszać przepowiednie.
Orzechy laskowe były też składane bogom na ofiarę. Wrzucano je do jeziora lub studni.
 Również Słowianie, otaczali leszczynę kultem. Uznawali ją za żywicielkę i drzewo opiekuńcze, posiadające moc leczenia chorób. Według ludowej tradycji leszczyna może wstrzymać pożar, ochronić dom od ognia. Chroniła przed burzą, a konkretniej piorunami. Może przyczynił się do tego fakt, że tak wcześnie zakwitała, a może to, że nie uderzały w nią pioruny. Dlatego jej gałęzie wtykano w różne miejsca w domu, zatykano na granicy pól, po jednej na każdą stronę świata.
Również wiosną gałązkami leszczynowymi błogosławili nimi bydło wypędzane na pastwiska.
Gałązki leszczynowe były też nieodzownym elementem stosów pogrzebowy, chroniły dusze zmarłych przed czarami. Z tych samych powodów orzechy laskowe wkładano do trumny.
Natomiast spożycie orzechów dodawało sił i zdrowia.
Serbowie uważali leszczynę za drzewo rosnące w Raju. Według jednej z interpretacji leszczyną miało być orzechowe drzewo rosnące w Szczecinie, to święte drzewo wspomniane zostało w Żywocie św. Ottona. Wreszcie, zgodnie z ludowymi wierzeniami, za pomocą leszczyny rozpalono pierwszy ogień na świecie.  Leszczyna pojawia się w legendzie o Przemyśle, założycielu czeskiej dynastii Przemyślidów. Zgodnie z nią Przemysł poganiał nią woły, a następnie zatknął ją w ziemię i leszczyna zakwitła, co w legendzie stanowi wróżbę. W Polsce leszczynę wplatano w dożynkowy wieniec. Po ukończeniu żniw gospodarzowi lub dziedzicowi składało się w darze wianek z orzechów laskowych lub też orzechy przynosiło się na talerzu.
W polskim obyczaju ludowym orzech laskowy podarowany chłopcu przez dziewczynę, miał na celu zniechęcenie go do dalszych zalotów.
Sędziowie na terenach słowiańskich posługiwali się leszczynowymi laskami, które miały pomagać w wykrywaniu przestępców. Była bowiem uważana za drzewo mądrości. Wierzono, że posiada zdolność sprawiedliwego osądu.
Podczas wieczerzy w Szczodre Gody wróżono z orzechów leszczyny, każdy dostawał  cztery orzechy, oznaczające cztery pory roku, które otwierano po kolei, a kto znalazł zepsuty orzech, temu wróżono chorobę w dotyczącej porze roku, otrzymanie pustego orzecha mogło nawet wróżyć śmierć.
W leszczynę nie uderzają też pioruny. Według legendy polskiej leszczyna jako pierwsza spośród drzew udzieliła schronienia Świętej Rodzinie podczas ucieczki przed Herodem. Z wdzięczności Jezus miał obiecać leszczynie, że nigdy nie będą biły w nią pioruny.
U Germanów leszczynowych gałęzi używano podczas kultowej czynności wyznaczania granic danego obszaru. Było to pole wyznaczone na walkę bądź miejsce przeznaczone do wydawania sądów podczas  zgromadzenia. Cztery leszczynowe gałęzie osadzano na czterech rogach takiego pola. W Niemczech wierzono, że pod korą leszczyn kryją się wiedźmy, dlatego też w kościołach mogły znajdować się wyłącznie okorowane gałęzie tych drzew.
 Leszczyna to również drzewo mądrości w innych tradycjach - między innymi nordyckiej, gdzie jest świętym drzewem Thora, oraz rzymskiej, gdzie jest poświęcona Merkuremu.
Motyw leszczyny przetrwał także w baśniach. W Kopciuszku braci Grimm gałązka leszczyny, podarowana dziewczynce przez ojca i zasadzona na grobie matki ma cudowne właściwości.
W mitologii greckiej Apollo odkupił od Hermesa stworzony przez niego flet w zamian dając mu za to dar wieszczenia i kij pasterski. Ten kij, leszczynowa różyczka, miał właściwość uśmierzania sporów i godzenia nieprzyjaciół. Ludziom łatwiej było wyrazić swoje myśli. Laska ta znana pod nazwą kaduceusz przetrwała starożytność w postaci pastorału używanego przez biskupów greckiego kościoła.
Ten kij  miał być, za dotknięciem której przy użyciu ładnie złożonych słów. W ten oto sposób Hermes został królem elokwencji.
Leszczyna
Stoję na skraju bujnej nadziei
w rdzawo-brązowo-złocistych włosach,
wiatr z moich liści dywany ścieli,
a bladym świtem zachwyca rosa.
Zaprzyjaźniona z porami roku
wymieniam szatę zgodnie z pogodą,
mnóstwo orzechów ukrywa lokum,
gdy w blasku słońca świecę urodą.
Stoję wpatrzona w jesienny klimat,
deszcz wpada szeptem między ramiona,
chociaż niebawem zawita zima
i wszelkie żale przejmie korona.
Między dialogiem lasu z naturą
nabieram weny w oddech powietrza,
a uwalniając przyrody urok,
obraz spod powiek zostawiam w wierszach.
Stoję wrośnięta korzeniem w ziemię,
kora ubrała spódnico-spodnie,
z przypływem wiosny odmłodzę zieleń
i znów założę przewiewną odzież.
Choć jestem drzewem, mam czar dziewczyny,
u boku której znajdziesz nurt słowa,
usiądź przechodniu obok leszczyny,
bo tu się budzi poezja błoga.
znalezione w Internecie
Dawniej uważano leszczynę za drzewo, które Bóg specjalnie stworzył dla biednych, których nie stać było na jedzenie.
W Europie zagajniki leszczynowe dostarczały także paszy dla zwierząt.
Wierzono także w jej lecznicze właściwości.
Noszone przy sobie orzechy zapobiegały reumatyzmowi i chroniły przed bólem zębów, a talizmany z gałązek leszczynowych miały uzdrawiać ukąszenia węży.
Wywar z kory stosowano na obniżenie gorączki, febrę i biegunkę. Wywar z kory i liści stosuje się do leczenia żylaków i zaburzeń krążenia. Zewnętrznie  pomaga na ropiejące rany, wypryski i owrzodzenia.
Kotki (męskie kwiatostany) zalewano alkoholem i stosowano jako balsam na świeże rany. Orzechy wzmacniały krew i podnosiły jej ciśnienie.
Leszczyny sadzone są głównie dla jadalnych orzechów. Pod ich łupiną znajduje się białe jądro, które zawiera ponad 60% tłuszczów, w większości nienasyconych, około 18% białek oraz witaminy, żelazo, cynk, potas, fosfor, miedź, magnez. Orzechy laskowe poleca się rekonwalescentom, osobom znerwicowanym, pracującym umysłowo i anemicznym dzieciom.
Z orzechów laskowych tłoczy się także bogaty w witaminy, białko i  składniki mineralne olej. Jest on stosowany w przemyśle spożywczym, farmaceutycznym, farbiarskim i perfumeryjnym. Ma on też zastosowanie kosmetyczne, gdyż na jego bazie wytwarza się kremy do pielęgnacji twarzy i szyi, a w czystej postaci stosuje się go jako olejek do masażu.
Mleczko wyciskane z orzechów laskowych może służyć jako środek na kaszel, zaś wymieszane z pieprzem leczy łzawiące oczy i katar.
Znane są także właściwości radiestezyjne leszczyny.  Zrobiona z niej różdżka służy radiestetom do poszukiwania ujęć wodnych. O tych jej właściwościach pisał już Pliniusz.
Czy zatem leszczyna pospolita jest pospolitym drzewem?
Pod leszczyną
Z kwitnącej leszczyny, prosto na ramiona
rozmodlona wiosna sypie żółtym pyłem.
Zaledwie namiastkę trzymam w ciepłych dłoniach,
resztę wieczór zgarnie, jak ciebie, gdy byłeś.

Gdzieś przeżyte chwile, te nic nieznaczące,
dzisiaj przed oczyma płyną nieuchwytne,
we mnie i na niebie pożar wznieca słońce,
poczym gasi światło, myśli. Wtedy cichnę...
znalezione w Internecie