sobota, 16 listopada 2024

Fakty tańczą w moich myślach

Nie będę zaprzeczać - nie kochamy listopada. Najlepiej byłoby, aby po ciepłym i kolorowym październiku od razu następował grudzień ze swoją przedświąteczną, pełną radosnego oczekiwania atmosferą. 
Krótkie, szaro-bure, deszczowe listopadowe dni zatrzymują nas zazwyczaj w domu. Boimy się zimna, wilgoci, krążących wirusów...
O Panu listopadzie pisałam już kilkakrotnie:
Dlatego w tym czasie sięgamy po książki, które pozwalają nam oderwać się od szarej rzeczywistości, jej trosk i problemów... 
Tak w listopadzie warto jednak zarazić się wirusem czytania.
Jest to także doskonały czas na utkanie kolejnej literackiej opowieści.
Radość pisania
Do­kąd bie­gnie ta na­pi­sa­na sar­na przez na­pi­sa­ny las?
Czy z na­pi­sa­nej wody pić,
któ­ra jej pysz­czek od­bi­je jak kal­ka?
Dla­cze­go łeb pod­no­si, czy coś sły­szy?
Na po­ży­czo­nych z praw­dy czte­rech nóż­kach wspar­ta
spod mo­ich pal­ców uchem strzy­że.
Ci­sza - ten wy­raz tez sze­le­ści po pa­pie­rze i roz­gar­nia
spo­wo­do­wa­ne słowem "las" ga­łę­zie.

Nad bia­łą kart­ką cza­ją się do sko­ku
li­te­ry, któ­re mogą uło­żyć się źle,
zda­nia osa­cza­ją­ce,
przed któ­ry­mi nie bę­dzie ra­tun­ku.

Jest w kro­pli atra­men­tu spo­ry za­pas
my­śli­wych z przy­mru­żo­nym okiem,
go­to­wych zbiec po stro­mym pió­rze w dół,
otoczyć sar­nę, zło­żyć się do strza­łu.

Za­po­mi­na­ją, że tu nie jest ży­cie.
Inne, czar­no na bia­łym, pa­nu­ją tu pra­wa.
Oka­mgnie­nie trwać bę­dzie tak dłu­go, jak ze­chce,
po­zwo­li się po­dzie­lić na małe wiecz­no­ści
peł­ne wstrzy­ma­nych w lo­cie kul.
Na za­wsze, jeśli każę, nic się tu nie sta­nie.
Bez mo­jej woli na­wet liść nie spad­nie
ani źdźbło się nie ugnie pod krop­ką ko­pyt­ka.

Jest więc taki świat,
nad którym los spra­wu­je nie­za­leż­ny?
Czas, który wią­że łań­cu­cha­mi zna­ków?
Ist­nie­nie na mój roz­kaz nie­ustan­ne?

Ra­dość pi­sa­nia.
Moż­ność utrwa­la­nia.
Ze­msta ręki śmier­tel­nej. 
WISŁAWA SZYMBORSKA
Dzisiaj opowieść o niezwykłej książce, którą przeczytałam, a raczej tym razem wysłuchałam w wykonaniu autora, a która mnie zachwyciła, zaczarowała... Niestety nie da się jej streścić, opowiedzieć.... Trzeba samemu zanurzyć się w te słowa... 
Od dawna wiadomo, że Mała Dziewczynka od lat zakochana jest w Czechach, Pradze... Od lat? Raczej od zawsze. I dlatego jak tylko pojawiła się pierwsza czeska książka Mariusza Szczygła "Gottland" musiała nie tylko natychmiast ją przeczytać, ale i mieć w swojej bibliotece. Z czasem czytała kolejne pozycje autora.
To już była taka tradycja, że na późnym latem Mała Dziewczynka do walizki pakowała również kolejną książkę Mariusza Szczygła i jechała do Pragi. Często jednak nie zdążyła jej do końca przeczytać, bo Praga, pobliskie miejscowości, czeskie przyjaciółki, absorbowały ją od rana do wieczora. Dlatego jak wracała do domu, to niedokończona książka z zakładką w środku czekała do następnego wyjazdu. Zasada była prosta. Książki Mariusza Szczygła czytała tylko w Czechach.
Tak było do 2020 roku. 
Mała Dziewczynka dobrze pamięta, jak ukazał się "Osobisty przewodnik po Pradze". Czytała go wyjątkowo już w domu planując swoje kolejne wędrówki po Pradze... Niestety pandemia, a potem inne wydarzenia sprawiły, że na jakiś czas musiała zaprzestać tych wyjazdów.
STOP... Znowu, jak to mam w zwyczaju, odbiegam od tematu. To nie jest temat na dzisiaj. Ale wiadomo Czechy, Praga zawsze wciągają, odwracają uwagę od wszystkiego innego...  
O Pradze można przeczytać we wcześniejszych opowieściach. 
2018  2019   2021   2022  2023  2024
Dzisiaj mam utkać opowieść o książce „Fakty muszą zatańczyć”.
Zaczęłam słuchać autora, jak czyta i po chwili odłożyłam wszystko, co przy okazji chciałam zrobić... Całkowicie skupiłam się na słowach i odpłynęłam w tak dobrze znany mi świat... Świat, młode lata które i ja pamiętam, na który spoglądałam praktycznie z tej samej perspektywy co autor. Oczywiście są liczne różnice. Miasto, zainteresowania, pierwsza podróż do Czech... Ja swoją przygodę rozpoczęłam dawno temu, jeszcze w Czechosłowacji... 
Ale kolejne STOP... 
Tak było na początku słuchania książki. Potem zaczęła się inna magia.
 „Fakty muszą zatańczyć” to trochę podręcznik o pisaniu reportażu.  Dla mnie jednak to przede wszystkim o samym pisaniu. Oczywiście przeważają wskazówki dla reporterów. Jednak każdy piszący może tą książkę potraktować jak wskazówkę, lekcję... 
O pisaniu wierszy
Mysi być cierpienie i miłość,
żeby napisać wiersz. 
O pisaniu wierszy
Moje miłe, moje miłe, moja miła,
ty wiesz:
to jest trudniej niż dziecko urodzić w męce,
od całego świata się odgrodzić
i serce mieć w ręce,
żeby wycisnąć z niego tę kroplę goryczy,
którą czuję...
Śpij, moja miła, niczego sobie nie życzę,
niczego nie potrzebuję.
Władysław Broniewski
Jest to także książka pełna niesamowicie ciekawych opowieści.  
Mnie urzekło wiele zdań. Nie da się o nich opowiedzieć, bo musiałabym przytoczyć połowę książki, a potem się do tych fragmentów odnieść... Zresztą od początku nie miałam takiego zamiaru. Trzeba książkę samemu przeczytać. Ewentualnie można wyszukać recenzje, opinie, cytaty... Ale to nie byłoby już to.
No dobrze... Przytoczę niektóre. Ale które wybrać? 

Z tematami jest jak z kobietami lub mężczyznami. Widzimy tłum, ale fascynuje nas ta jedna osoba.
Reporterkę Hannę Krall można uwieść zdaniem. Z  chaosu zdań, które wypowiadają ludzie, ona rozpoznaje to, które przypłynęło specjalnie do niej.
To prawda. Tematów dookoła jest wiele. Aby mnie uwieść wystarczy również jeden szczegół. Nie tylko zdanie, których w książce jest wiele, ale także zapach, obraz, zdarzenie, osoba... A jak temat mnie naprawdę uwiedzie, to prędzej czy później tutaj trafia... Niestety kolejka tych czekających jest długa.

Otóż większość z nas po wejściu do mieszkania, które chce kupić, lub do pokoju w hotelu szybko podchodzi do okna. Spoglądamy przez szybę, często chcemy okno otworzyć i wyjrzeć. Można omieść wzrokiem obrazy czy zdjęcia na ścianach, jednak ważne jest też to, co za oknem. Czy jakiś dom, czy mur, czy wolna przestrzeń? Jak się ma nasze okno do okien z  naprzeciwka? Ile przez nasze okno będziemy mogli zobaczyć? I kto może zobaczyć nas?
Ileż to moich opowieści powstało przy oknie? Ileż utkałam opowieści o widoku z moich okien?

Okno jest dla mnie bardzo ważne i mogę powtórzyć:
Mnie widok za oknem pozwala przeżyć.

»Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy« "(...) o  pożarze lasu powstaną księgi, że będą śpiewane pieśni, że będą pamiętać pokolenia. A  kto przechowa w pamięci nieważną różę?”. Róża to szczegół właśnie. 
Szczegół zatrzymuje uwagę czytelnika.  
To właśnie szczegół powoduje, że zwracam na coś uwagę. 
Ogół, czyli ogólnik, jest mordercą reportażu.
Nie tylko reportażu... W życiu nie zwracamy uwagi na szczegóły, tak wymagające czasem naszej uwagi...

Josif Brodski w szkicu "W  półtora pokoju" poświęconym pamięci swoich rodziców pisze z żalem, że pamięć jest zdrajczynią, bo zawiera tylko szczegóły, a nie cały obraz – »rzec by można – jedynie najwspanialsze fragmenty spektaklu«”.
Tak bardzo chciałabym zachować cały obraz...  

– pamięć nie jest szafką czy też sejfem, gdzie możemy zamknąć nasze przeżycia, otworzyć skrytkę po jakimś czasie i wyciągnąć niezmienione;
Poza tym pamiętane obrazy są wywoływane i nieświadomie wybierane tak, żeby pasowały do naszego stanu emocjonalnego.
Niestety rzeczywiście tak jest... Najgorzej, że się zacierają, blakną...  

W książce poruszane są także sprawy trudne, czasem wręcz nie do uwierzenia, że mogły się wydarzyć.... Jednak czytając ją można się też uśmiechnąć, wzruszyć, zadumać, zasmucić... 
A potem może zacząć lepiej pisać? Bo piszę chaotycznie, chcę jednocześnie wiele tematów poruszyć...
Ja w każdym razie po wysłuchaniu książki pobiegłam do biblioteki i pożyczyłam po książce: Olgi Gitkiewicz, Hanny Krall, Jacka Pałkiewicza, Dziobaka Literatury... Z lekką obawą sięgnęłam też po Cynkowych chłopców Swietłany Aleksijewich. Najpierw jednak przypomnę sobie  tylko "Nie ma" Mariusza Szczygła....
Kolejka pozostałych autorów jeszcze musi poczekać.  Krzysztof Kąkolewski, Truman Capote, Jacek Hugo-Bader, Małgorzata Szejnert....
Tylko kiedy ja to wszystko ogarnę? Zdążę przeczytać?  
Poeci
Niespełnieni poeci – wieczni marzyciele
szukający gwiazd na ziemi
brną poprzez pyły zwyczajności
z sercem ciężkim od ukrytych pragnień
budzą się o świcie ze swoich marzeń
w poszukiwaniu bratniej duszy
na pustyni dawno wypalonej
ogniem rozsądnych budowniczych
niespełnieni poeci – niepoprawni szaleńcy
marnotrawiący cenny czas
na poszukiwaniu pereł w kroplach rosy
giną pod ciężarem niezapisanych wierszy
zasypiając późną nocą
z sercem ciężkim od pragnień
na bezdrożach cywilizacji.
Basia Wójcik

sobota, 9 listopada 2024

Czasem warto ją polubić....

 

Rumianek i Melisa
Jak się miewasz, droga, na co dzień?
Czy swym spokojem ogród zachwycasz?
Czy wonią swoją wszystko przenikasz?
Zapach rozsiewam już o poranku.
znalezione w Internecie

Dzisiaj opowieść roślinie za którą nie przepadam. Świeże listki o cytrynowym aromacie nawet chętnie zjem, ale sporządzony z niej napar tak sobie lubię. Dlatego zawsze dodaję inne, bardziej wyraziste zioła. Ale może nie tylko ja nie jestem jej entuzjastką? Skąd to przekonanie? Nie ma wielu wierszy o niej :)))
Cóż to za roślina?
To melisa, która powszechnie znana jest przede wszystkim ze swoich właściwości uspakajających. A czasem coś takiego by mi się przydało. Ale zdecydowanie bardziej wolę kozłka lekarskiego. Ale o nim już tkałam opowieść. 
Jej nazwa pochodzi od mitologicznej nimfy Melisy. Według mitologii greckiej, nimfa ta była bardzo natarczywa wobec Zeusa. Ten zniechęcony jej towarzystwem zamienił ją w pszczołę. Po śmierci jej ciało osiadło na ziemi i wykiełkowała z niej niezwykle miododajna roślina o zapachu wabiącym owady.
O tym, że jest ona lubiana przez pszczoły, świadczy już sama jej nazwa. Grecka melitta to pszczoła. Po łacinie mel znaczy miód, słodycz lub przyjemność. Również u nas można spotkać jej nazwy: rojownik, pszczelnik, matecznik, starzyszek, cytrynowe ziele.
Przez wieki melisa pozyskała wiele określeń. Nazywano ją też eliksirem życia, radością dla serca.
Historia melisy sięga czasów starożytnych. Grecy i Rzymianie doceniali jej dobroczynne działanie na organizm i wykorzystywali w naturalnej medycynie. Pierwsze wzmianki na jej temat pojawiły się w pismach Dioskurydesa i Teofrasta. Hipokrates, Pliniusz, Awicenna sławili także jej wartość leczniczą i miododajną.
Pliniusz Starszy polecał melisę jako środek przeciw ukłuciom owadów oraz wewnętrznie dla leczenia bólów brzucha i bolesnych miesiączek. Awicenna stosował ją jako środek wzmacniający i usuwający melancholię.
Od czasów antycznych melisa była znana jako roślina ulubiona przez pszczoły. Zauważono, że jej charakterystyczny, orzeźwiający zapach cytrynowy przyciąga i uspokaja pszczoły. Natomiast a nacieranie rąk tym zielem zapobiega użądleniom.
Melisę stosowano na poprawę trawienia, łagodzenie bólów głowy, uspokojenie nerwów.
W średniowieczu była jednym z głównych składników „eliksirów miłości” i napojów wzmacniających. Wierzono, że ma działanie niemal magiczne – odpycha melancholię, leczy złamane serca i przywraca młodość.
Melisa to wieloletnia roślina z rodziny jasnotowatych. Pochodzi z terenów wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego.
W VII wieku naszej ery stosowano ją w Hiszpanii, a stamtąd przeniesiona została do Niemiec, gdzie była uprawiana w klasztornych ogrodach przez mnichów jako zioło lecznicze. Później rozpowszechniła się w całej Europie, a wraz z konkwistadorami przedostała się do Ameryki Północnej.
W górze tyle gwiazd,
w dole tyle miast.
Gwiazdy miastom dają znać,
że dzieci muszą spać…

Ach śpij kochanie.
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz.
Czego pragniesz daj mi znać,
ja ci wszystko mogę dać.
Więc dlaczego nie chcesz spać???

Ach, śpij, bo nocą,
kiedy gwiazdy się na niebie złocą,
wszystkie dzieci, nawet złe
pogrążone są we śnie,
a ty jedna tylko nie….

Aaa… Aaa…
Były sobie kotki dwa.
Aaa… Aaa…
Szarobure, szarobure, obydwa.

Ach, śpij, bo właśnie
księżyc ziewa i za chwilę zaśnie.
A gdy rano przyjdzie świt
księżycowi będzie wstyd,
że on zasnął, a nie ty.

W górze tyle gwiazd,
w dole tyle miast.
Gwiazdy miastom dają znać,
że dzieci muszą spać…
Święta Hildegarda z Bingen w XII wieku nazywała melisę „pszczele oko”.  Napisała: „Melisa jest ciepła, zaś człowiek, który ją spożywa, lubi się śmiać, bowiem jej ciepło dotyka jego śledziony i rozwesela serce.” Święta była tak przekonana o uspokajających właściwościach melisy, iż sądziła, że roślina „nosi w sobie moce piętnastu innych ziół”.
W XV wieku znane były wódki melisowe, otrzymywane przez destylację świeżych liści ze spirytusem winnym. Podobno w XVI wieku Paracelsus  skutecznie stosował na wszystkie choroby wino melisowe określając je mianem eliksiru życia.
Na początku XVII wieku Zakon Karmelitów Bosych w Paryżu rozpoczął produkcję wody karmelitańskiej. Był to alkoholowy ekstrakt melisy i innych ziół. Sprzedawano go pod nazwą Eau de Carmes jako tonik na wzmocnienie i kosmetyk.
Produkty o zbliżonym składzie są produkowane nadal obecnie. Polecane są w stanach napięcia nerwowego, niepokoju, trudności w zasypianiu, wrażliwości na zmiany pogody, dolegliwościach sercowych, zaburzeniach żołądkowo-jelitowych, niestrawności, braku apetytu....
W Polsce melisę uprawiano w ogródkach przyklasztornych i domowych od XVI wieku.
Obecnie melisa występuje w Europie oraz na należących do strefy klimatu umiarkowanego obszarach Azji i Ameryki Północnej. Można ją znaleźć również w Afryce Północnej.
Jest jednak hodowana na całym świecie głównie jako roślina ozdobna, lecznicza i przyprawowa.
Można wyróżnić następujące własności lecznicze melisy: uspokajające, przeciwskurczowe, przeciwbakteryjne,
przeciwwirusowe, pobudzające czynności wydzielnicze, przeciwzapalne.
Melisa lekarska znana jest przede wszystkim ze swoich właściwości łagodzących uczucie niepokoju i lęku. Skutecznie wspomaga również terapię bezsenności, ułatwiając zasypianie i poprawiając jakość snu.
Świeże listki melisy znajdują zastosowanie w kuchni. Nadają przyjemnego, cytrynowego smaku i aromatu sałatkom, napojom i deserom. Ja często dodaję ją też do jogurtu, białego sera...
Miód z melisy jest ceniony za delikatnie cytrynowy posmak (jeszcze takiego nie jadłam). Wśród pszczelarzy istnieje dawna tradycja nacierania wnętrza ula pęczkiem świeżych liści melisy po to, by zachęcić pszczoły do zamieszkania w nim. Z kolei tuż przed pracą w ulu nacierają liśćmi swoje dłonie – kojący aromat melisy sprawia, że pszczoły są znacznie spokojniejsze.
Produkowane na bazie melisy olejki eteryczne o kojącym i odświeżającym działaniu, wykorzystywane są w kosmetyce, jako składnik kremów, toników czy olejków do masażu.
Melisa to zielona piękność o cytrynowym aromacie, to zioło o wszechstronnym działaniu. Trzeba je czasem polubić.... 

Melisa
Melisa znał ją Hipokrates
leczył nerwy żółć uspokajał
Meliso najdroższa kochana
śpi się po tobie do rana
ksiądz Jan Twardowski

niedziela, 3 listopada 2024

Zawoalowany świat

Pora wesoła
Kto powiedział, że jesień jest smutna,
Że ma kolor szarego płótna,
Że jej prawie nie widać we mgle?
Kto to wszystko powiedział?
Ja nie!
Dla mnie jesień to pora wesoła,
Roześmiana i gwarna jak szkoła!
Lśniąca skórką kasztana na trawie,
W odlot ptaka wpatrzona ciekawie.
Jesień – roztargniona malarka
Gubi farby po lasach i parkach,
A ja biegam wciąż za nią z ochotą
I znajduję brąz, czerwień i złoto!
Marek Głogowski
Właśnie pożegnał się z nami Pan Październik, a przybył jego brat Listopad.
Liście spadają z drzew coraz szybciej, ranki są mgliste, wieczory pukają do drzwi zbyt wcześnie....
Tak, ciepła i złota Pani Jesień niepostrzeżenie ustępuje miejsca tej bardziej kapryśnej i łzawej.
Dni stają się coraz krótsze. Do tego ta niedawna zmiana czasu... Wszystko dookoła już się tak nie spieszy. Także i ja spowolniałam. Może dlatego, że dopadło mnie zmęczenie, z którym nie mogę sobie poradzić? Powinnam bardziej dbać o siebie. Tak wiem, znowu marudzę, ale niestety mój organizm nie jest ostatnio zbyt silny.
Tak nieuchronnie zbliża się zimna, szara i smutna Pani Jesień. Staram się jednak łudzić, że to co nieuchronne wcale nie jest nieuchronne, że może to czego się obawiam nie nadejdzie zbyt szybko.
Niestety znowu w tym roku nie byłam w górach i pewnie już nie będę. A szkoda, przecież królewna Jesień najpiękniejsza jest właśnie tam, gdy pod rękę z Panem Październikiem wędruje górskimi szlakami. Chętnie dołączyłabym do nich...
Cóż nie zawsze jednak można sobie pozwolić na wszystko, co sprawia nam radość, dodaje energii, pozytywnie nastawia do życia.
Jednak również w mieście listopadowa królewna Jesień potrafi ubrać się jeszcze w piękną, kolorową sukienkę, pomalować liście na złoto-czerwono. A dookoła rozsiewać zapach tęsknoty, wspomnień, nostalgii, wspomnień....
Nieodmiennie przyciąga mnie jej rudziejący czar.
Chociaż z czasem malowany przez nią pejzaż staje się wypłukany z kolorów. A w tym niestrudzenie pomaga jej Pan Listopad. Oboje z palety barw wybierają najczęściej te w odcieniach szarego i burego. A tak nawiasem pisząc, bury kolor - to znaczy jaki?
To zdecydowanie nie zachęca nas do spacerów. Wolimy pozostać w domu, zaszyć się w fotelu, z kubkiem ciepłej herbaty, czymś słodkim, ciekawą książką...
W listopadzie
Lecą liście zmartwiałe, znużone...
Z prochuś powstał jak one, człowiecze,
W proch się kiedyś obrócisz jak one.
Ale pomnij, że w stworzeń godzinie
Bóg w proch ziemski Swojego tchnął Ducha,
A co z Boga poczęte – nie zginie,
Jeno w niebo jak płomień wybucha!
Z drzew na ziemię wśród deszczu, co siecze,
Lecą liście zmartwiałe, znużone...
Z prochuś powstał jak one, człowiecze,
Lecz nie samym tyś prochem jak one.
Ewa Szelburg-Zarembina
Powoli zaczyna roztaczać się zamglony smutek... Razem z otaczającym ją światem Mała Dziewczynka robi się więc zamglona, owiana smuteczkami. Dopóki są to stany kontrolowane, to nawet lekko ocieplają jej duszę i serce. Jednak jak czasem wymykają się spod kontroli, to wówczas może zrobić się niebezpiecznie. Również te jesienne smuteczki snują się po zielonych, szumiących stronkach.
Niestety pierwsze tygodnie listopada to dla Małej Dziewczynki czas smutnych rocznic, wspomnień o osobach, których już nie spotka, nie uśmiechnie się do nich, nie usłyszy ich ciepłego słowa...
Jak wszyscy mówią, piszą - życie musi toczyć się dalej. Czy są to odpowiednie słowa na pocieszenie...?
Mała Dziewczynka jednak daje radę. Stara się wówczas wynajdywać sobie różne zajęcia. Zresztą i tak na nie ma niewiele czasu.
Z drugiej jednak strony Mała Dziewczynka uważa, że warto czasem zatrzymać się, rozejrzeć dookoła, zerknąć też na chwilę wstecz i zapomnieć o tym co przede nią.
Listopad może być przecież też piękny. To nic, że na zewnątrz jest najczęściej szaro, buro i ponuro.
Melancholijna królewna Jesień z troską otula drzewa, krzewy, ogrody, parki poranną mgłą. A taki zamglony świat potrafi zauroczyć, zaciekawić...  Wszak we mgle każda droga wydaje się tajemnicza. W takie mgliste poranki Mała Dziewczynka stara się właśnie takie tajemnice odkryć. Przecież one tylko na to czekają.  Wystarczy poczekać aż budzący się coraz później król Słońce wraz z Panem Wiatrem taką utkaną z mgły zasłonę rozwieją. I co się za nią ukaże? Przyszłość, przeszłość, a może po prostu teraźniejszość?
Tak, zamglone poranki wprowadzają tajemniczą chwilę w naszym zabieganym życiu. A na pewno w życiu Małej Dziewczynki, która także jest czasem zawoalowana...
Jesienna zaduma
Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
Nawet nie wiem
Jak tam sprawy z lasem,
Rano wstaję, poemat chwalę
Biorę się za słowa, jak za chleb
Rzeczywiście, tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony
Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem
Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony
Jerzy Harasymowicz

niedziela, 27 października 2024

Niezwykłe słowa....

Epitafium dla Rzymu
Przybyszu, który Rzymu szukasz w owym Rzymie
I nie znajdujesz w Rzymie żadnej z rzeczy Rzymu,
Patrz. Kolumna złamana i w pałacach kroki
Pokoleń. Tylko wiatry i popiół, i imię.
Ten jest Rzym. Gwiazda może w tych ruinach błądzi
I błyska, jak błyskała i miastu, i światu,
Bo miasto świat zdobyło, a świat zdobył miasto
I wszystko w proch upadło, by znowu czas rządził.
O chwilo, o przemiano. W tym Rzymie ukryty
Inny Rzym wciąż kiełkuje, wolny i podbity.
Wszystko ku zmianie pędzi. Tylko Tyber śpiewa
I płynie tam, gdzie morze swe delfiny pasie:
To, co w czasie stać miało, Czas kruszy i zwiewa,
To, co przepływa w czasie, będzie trwało w Czasie.
Jarosław Marek Rymkiewicz
Zbliża się listopad, a z nim Święto Wszystkich Świętych, Zaduszki...
Każdego roku staram się utkać opowieść w pewien sposób związaną z tymi dniami.
Nie wiem jak to napisać, bo może ktoś nie zrozumie.... Ale lubię spacerować alejkami starych cmentarzy, czytać piękne epitafia umieszczone na nagrobkach. To przecież kawał nie tylko historii, ale i galeria niezwykłej architektury z wyróżniającymi się przede wszystkim rzeźbami.
Mnie także ciekawią słowa jakie są tam napisane. Często epitafia potrafią być niezwykłe. Ale i te najprostsze poruszają serce.
Epitafium to słowo pochodzenia greckiego i oznaczające „nad grobem”. Jest to krótka sentencja nagrobna, mająca na celu upamiętnienie lub sławienie zmarłego. Epitafium ma formę krótkiej sentencji. Jego historia sięga V wieku p.n.e. Już w starożytnych Atenach podczas wojen z Persami wychwalano zmarłych wojowników za ich dokonania, męstwo i oddanie. 
Na przełomie VI i VII wieku Izydor z Sewilli pisał, że zawierając informacje o życiu i obyczajach zmarłych epitafia miały służyć pamięci o tych, którzy odeszli.
Na początku epitafia pisano po łacinie. Pierwsze polskie epitafium było poświęcone Bolesławowi Chrobremu.
W średniowieczu, epitafia stały się elementem chrześcijańskiej tradycji, często wyrytymi na nagrobkach w kościołach i katedrach. Teksty miały głównie charakter religijny. Proszono w nich o modlitwę za duszę zmarłego i podkreślano kruchość i przemijalność życia ziemskiego.
Pisano także o zaletach zmarłego. 
Z czasem napisy nagrobne zaczęły powstawać w celu upamiętnienia także mniej znanych ludzi. Mężczyzn wychwalano za ich męstwo, zasługi wojskowe, naukowe czy też zawodowe. Kobiety  obdarzono takimi zaletami, jak wdzięk, macierzyństwo, religijność... Z czasem sentencje na nagrobkach mężczyzn i kobiet ujednoliciły się. 
Obecnie epitafia dzielą się raczej na religijne i świeckie.
Nie są już tak długie tak kunsztowne, jak w dawniejszych czasach.
Najczęściej wykorzystywanym źródłem inspiracji religijnych są Biblia, modlitwy... Czasem można przeczytać te też mniej popularne:
„Pan moją siłą i mą tarczą. Jemu zaufało moje serce.” 
„Wieczność czeka, czas ucieka"
„W ręce Twoje Panie, polecam ducha mego.” 
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.” 
„I w życiu więc, i w śmierci, należymy do Pana".
„Nasza ojczyzna jest w niebie."
„Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne.”
„Czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Pana.” 
„Ojcze, nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie.” 
Epitafia świeckie często są cytatami z literatury. Ale nie tylko...
"Ci, których kochamy nie umierają nigdy, bo miłość, to nieśmiertelność.” 
„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci.” 
“Śpij, bajki śnij” 
„Zapal świeczkę za tych, których zabrał los.”
„Idąc cmentarną aleją, szukam ciebie, mój przyjacielu.”
„Wszystko ma swój kres i czas.” 
„Śmierć jest jedynie przebudzeniem ze snu"
„Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim..." 
„Śmierć nie jest kresem naszego istnienia. Żyjemy w naszych dzieciach i następnych pokoleniach."
Nie mogę nie wspomnień o epitafiach na grobach znanych ludzi.
„Jestem przygotowany na spotkanie z moim Stwórcą. To, czy mój Stwórca jest przygotowany na wielkie spotkanie ze mną, to inna sprawa”. Sir Winston Churchill
„Wspomnienia są jedynym rajem, z którego nie można nas wygnać.” (Jean Paul Friedrich Richter)
„Nie zazdrość pokoju zmarłym”. Nostradamus
„Powołany lub niepowołany, Bóg będzie obecny”. Carl Gustav Jung
„Czy dobrze zagrałem tę rolę? W takim razie oklaskuj mnie, skoro odchodzę”. Augustus
„Niczego nie oczekuję, niczego się nie boję, jestem wolny”. Nikos Kazantzakis
„…a ja odejdę. A ptaki będą śpiewać…” Juan Ramón Jiménez
„Proszę tylko Boga, aby zlitował się nad duszą tego ateisty ”. Miguela de Unamuno
„Jeśli nie żyłem dłużej, to dlatego, że nie miałem czasu”. Markiz de Sade
Więcej światła, więcej światła. Otwórz okno, aby wpadało więcej światła”. Goethe
„Tu leży Molier, król aktorów. Teraz udaje martwego i robi to naprawdę dobrze.” Molière
 „Śpiewając - miłuję" Irena Jarocka
„I nie żal nic. I żal tak wiele" Czesław Niemen
„Kiedy przechodzicie obok grobu, gdzie moje prochy leżą, och! zwilż je łzą”. Lord Byron
„Chciałbym i mój ślad na drogach ocalić od zapomnienia" K.I. Gałczyński
„Tu leży staroświecka jak przecinek autorka paru wierszy (...)" Wisława Szymborska
Najbardziej jednak wzruszają mnie epitafia dla dzieci. Nie będę ich jednak przytaczać.... 

Mogłabym tak jeszcze wymieniać i wymieniać....
Ja jednak szukam takich, które są osobiste, zawierają treść wyraźnie przeznaczoną do osoby zmarłej przez jego najbliższych. Czytając właśnie takie słowa uśmiecham się lekko. 
Jednak umieszczając takie osobiste epitafium należy się zastanowić, jakie mają to być słowa. Czy bliska nam osoba naprawdę była religijna? Czy lubiła poezję? Czy chciałaby, aby najbliżsi nad nią płakali? A może to ona kiedyś wyraziła życzenie, aby na nagrobku umieścić konkretny napis?   
To mi przypomniało, że TUTAJ napisałam epitafium prawie moimi słowami. Zapomniałam jakie to piękne. Wzruszyłam się tymi moimi słowami.... Trochę to jednak teraz zmieniłam.
Epitafium 
Nie płacz nade mną  mnie tutaj nie ma
Jestem
kroplą wody w górskim potoku,
promieniem słońca budzącym Cię o poranku,
szumem wiatru opowiadającym Ci różne historie,
szelestem kolorowych liśćmi na ścieżce,
motylem przylatującym każdego lata,
zapachem polnych kwiatów,
sierpniową gwiazdką spełniającą z nieba, na które patrzysz,
lśniącym kasztanem który trzymasz w dłoni,
płatkiem śniegu wirującym w powietrzu
i biedronką chodzącą po Twojej ręce....