Po co żyjemy
Życie jest diabła warte
poza Szopenem, Mozartem;
jest w ogóle niczem.
Ja nie, żeby pisać Sonety,
nie żeby Króla Ducha –
sercem poety
pragnę posłuchać...
Czego? – no, Wisły, no, oczywiście,
kiedy brzozowe liście,
jeszcze nie bardzo zielone,
jeszcze onieśmielone,
a już kładą się na ziemię, na wodę,
w białodrzewiu hodując urodę,
i wiem, że przyjdę, zobaczę
i że się na nowo rozpłaczę,
że takie zielone i młode.
No, na przykład sosny
albo klony, przyjacielskie, klony!
Jestem radosny,
bo klon jest zielony.
Życie jest diabła warte,
jeżeli nie jest uparte,
no bo trzeba, przyjaciele wrócić,
wszystko tam zmienić, odwrócić –
żeby sosny szumiały nad Wisłą
i żeby słońce zabłysło
w złocie zboża, w broni hartowanej,
w oczach bliskich, we krwi przelanej,
nad Mazowsza równiną otwartą –
i żeby żyć było warto.
Od dawna obiecywałam sobie, że powinnam jedną opowieść poświęcić poecie, do którego mam wielki sentyment. Jednak w mojej głowie jest tyle tematów, które jeszcze dłużej czekają na swoją kolej. Jaki i kiedy wybrać? Teraz jednak nadarzyła się właściwa chwila, aby utkać opowieść o Władysławie Broniewskim.
To przecież komunista - pomyśli ktoś. Tak... komunista. Więc jak mogę mieć do niego sentyment? Przecież Broniewski został obrzydzony mojemu pokoleniu. Na akademiach „ku czci” byliśmy maltretowani takimi wierszami, jak „Elegia na śmierć Ludwika Waryńskiego”, „Pokłon rewolucji październikowej”, „Na śmierć rewolucjonisty”... A w mojej szkole, noszącej imię poety, było to szczególnie uciążliwe. Recytowanie wierszy (do dziś pamiętam, że na apelu recytowałam z bijącym sercem wiersz o Pierwiosnku), konkursy z życiorysu poety (w jednym nawet zaszłam bardzo daleko), tworzenie izby pamięci....
ZIELONY WIERSZ
Ja nie chcę wiele:
Ciebie i zieleń,
i żeby wiatr kołysał
i żebym wiersze pisał
o tym, że...
każdy nerw,
każda chwila samotna,
każdy ból - jakże częsty, jak częsty! -
zwiastuje odchłań,
mówi : nieszczęsny....
ja nie chcę wiele,
ale nie mniej niż wszystko:
Ciebie i zieleń
i żeby listkom
akacji było wietrznie,
i żeby sercu - bezpiecznie,
i żeby kot się bawił firanką
jak umie
żeby siedzieć na jerozolimskim ganku
i nic nie rozumieć.
Pętacki wiersz
sam wiesz, że łżesz,
ale dlaczego tak boli, tak boli?
chyba już nic nie napiszę
w ogromną i groźną ciszę
schodzę powoli
ja nie chce wiele:
Ciebie i zieleń...
Jednak tak naprawdę Władysław Broniewski był postacią pełną sprzeczności. Po prostu po polsku złożoną, skomplikowaną. Był komunistą, który lubił przywoływać swoje szlacheckie pochodzenie, redaktorem lewicowego "Miesięcznika Literackiego" chlubiącym się Virtuti Militari i czterema Krzyżami Walecznych zdobytymi w legionach Piłsudskiego, rewolucyjnym trybunem, który stracił wszystkie zęby w więzieniu na Łubiance, poetą, który odmówił Bierutowi napisania nowego polskiego hymnu, ale ze swojego "Słowa o Stalinie" był bardzo dumny.
Dziś znana jest, o ile w ogóle jest, tylko jedna twarz Władysława Broniewskiego - proletariackiego poety, który po drugiej wojnie światowej znalazł się po stronie panujących.
Z życiorysu i bogatej twórczości Broniewskiego komuniści usuwali to wszystko, co nie pasowało im do wizerunku sztandarowego poety PRL-u. Nie są zatem powszechnie znane inne wcielenia poety, którego osobowość była skomplikowana i zagadkowa.
Ostatnio wyczytałam, że postać i romantyczne wiersze Władysława Broniewskiego znajdują się w literackim czyśćcu. Ktoś inny nawet dodał, że wiersze poety znalazły się raczej w poetyckim piekle. Wciąż czekają na wyjście z niego, na wydobycie z niepamięci.
Dlaczego ja staram się właśnie dzisiaj wyciągnąć go z tego zapomnienia? Władysław Broniewski zmarł 10 lutego 1962 roku, czyli równo 60 lat temu.
Jego życiorys jest powszechnie dostępny, więc tylko "króciutko" (bo mogłabym pisać i pisać) z paroma ciekawostkami.
Jak to przyjemnie otworzyć oczy
i zobaczyć -ba! cóż? - świat ten,
i tak pięknie go radością otoczyć,
i objąć światłem.
Radość? Światło? No, a zgryzoty,
gdy przymkniesz oczy?
Żużlem burym wyda się złoto,
mrok cię otoczy.
Miejże oczy aż do spalenia
jasno otwarte:
na radość życia, radość tworzenia
i że to życie coś warte.
Władysław Broniewski urodził się 17 grudnia 1897 roku w Płocku w inteligenckiej rodzinie o tradycjach patriotycznych. Wiersze pisał od dziecka. Wychowywały go babka i matka, która miała oryginalny sposób na utrzymanie w domu dorastającego syna, Aby nie włóczył się z kolegami, co wieczór stawiała mu na stole karafkę z wódką. Jej zdaniem, lepiej było, gdy chłopak pił w domu. Potem Broniewski wspomina, że tak właśnie zaczęła się jego przygoda z alkoholem, który towarzyszył mu przez całe życie.
Już w gimnazjum deklarował poglądy socjalistyczne, zakładał półlegalną drużynę skautową i tajną sekcję "Strzelca". W 1915 roku opuścił szkołę i wstąpił do Legionów. Po odmowie przysięgi na wierność Austrii w 1917 roku był internowany w Szczypiornie. Zwolniony, zdał eksternistycznie maturę i rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej jako przekonany zwolennik Piłsudskiego zaciągnął się do wojska. Został odznaczony krzyżem orderu Virtuti Militari oraz czterokrotnie Krzyżem Walecznych. Do cywila wrócił w 1921 roku, w stopniu kapitana.
Ewciu, ty masz piegi.
Ewciu, trochę przebiegnij,
mama tak samo.
Ja napiszę to, co najpiękniejsze,
przeczytasz, gdy podrośniesz,
a wiersze najulubieńsze
będą o sośnie,
ta sosna stoi nad wodą,
ku niej się nachyla
i cieszy się, że zielona, młoda.
Dziadzio napisał. Była taka chwila.
W latach 20-tych wstąpił do lewicowego Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej – Życie. W komunistycznym piśmie "Nowa Kultura" opublikował przekład wiersza Majakowskiego "Poeta robotnik" (1924), który podpisał pełnym nazwiskiem i uważał za swój debiut literacki. Tłumaczeniami Broniewski zajmował się przez całe życie.
W roku 1925 Broniewski wspólnie ze Stanisławem Ryszardem Standem i Witoldem Wandurskim wydali pierwszy biuletyn poetycki pt. „Trzy sławy” – pierwszy w Polsce manifest poetów proletariackich. W tym samym roku wydał swój pierwszy tom poezji „Wiatraki” oraz otrzymał prestiżową posadę sekretarza redakcji "Wiadomości Literackich", którą piastował do 1936 roku. Współpracował jednocześnie z "Miesięcznikiem Literackim", z którego redakcją, po opublikowaniu w piśmie protestu przeciw torturowaniu więźniów politycznych, został w 1931 roku aresztowany. W więzieniu Broniewski spędził dwa miesiące.
W 1934 roku przebywał kilka tygodni w ZSRR.
W kwietniu 1939 roku Broniewski napisał najgłośniejszy chyba wiersz "Bagnet na broń". We wrześniu 1939 jako ochotnik dostał przydział do piechoty w Zbarażu. Po klęsce wrześniowej przebywał we Lwowie.
Tam w 1940 roku został aresztowany (pod pretekstem oskarżenia o pijaństwo i wszczynanie bójki oraz o bliskie związki z władzami sanacyjnymi) i osadzony w więzieniu na Zamarstynowie, a potem w Moskwie, na Łubiance.
Pobyt w więzieniu ostudził jego rewolucyjny zapał. Powstały wówczas wiersze bardzo osobiste, ściśle związane z przeżyciami artysty.
Tułacza Armia (za życia poety nigdy niewłączony do zbiorów jego twórczości)
Tam na Uchcie, na Soświe
stoi sosna przy sośnie.
Drzewa piękne, masztowe wyrosły.
rozprawiali się z borem
nie dla Polski - dla Rosji! dla Rosji!
Dobywaliśmy węgiel
pod Polarnym aż Kręgiem
lub spławialiśmy las na Pieczorze.
I rzucała nas dola
na bezdroża, na pola,
w tundrę, tajgę, za góry, za morze...
Bieda była, oj, bieda!
Trzeba było się nie dać
trzeba było być twardym, upartym,
poprzez łagry i tiurmy
jak na froncie do szturmu
iść z żołnierskim honorem i hartem.
Dziś w angielskiej kantynie
przy dziewczynie i winie
wspominamy, jak gdzieś na Ładodze
od tyfusu, malarii
tysiącami śmy marli
i tysiące nas padły na drodze.
Dobrze jest, że nas nie ma
tam, gdzie zima, Kołyma,
gdzie Workuty, Irkucki, Tobolski,
że przez morze kaspijskie
i przez piaski libijskie
wędrujemy prościutko do Polski.
Na granicy Arabii
dostaniemy karabin,
ładownice wypełnią naboje,
będą czołgi i działa,
i zwycięstwo, i chwała,
gdy z tułaczki ruszymy na boje.
Aleksandr Wat wspomina, że z podziwem patrzył na postawę Broniewskiego w więzieniu. Gdy za próbę porozumienia się między celami skazano obu na pobyt w karcerze, Broniewski przez pięć dni chodził po celi śpiewając pieśni legionowe. W tym czasie Wat załamał się na śledztwie i zaczął odpowiadać na pytania NKWD.
Broniewski dostał wyrok pięciu lat zesłania w Kazachstanie, udało mu się jednak zaciągnąć do armii Andersa, z którą wyszedł z ZSRR.
W Jerozolimie w czerwcu 1943 roku ukazał się najsławniejszy chyba tomik wierszy
"Bagnet na broń".
Po wojnie namawiano Broniewskiego do pozostania na emigracji. Jednak postanowił wrócić do Polski. W liście napisał: "Dalsze pozostawanie na emigracji oznacza dla mnie dalszą, nieznośną rozłąkę z córką, żoną i drogimi mi ludźmi, uwiąd twórczy i ogólną depresję. Do sytuacji w Kraju nie odnoszę się entuzjastycznie, spodziewam się jednak, że będę mógł żyć, tak czy inaczej pracować nad odbudową i pisać".
Wrócił w listopadzie 1945 roku. Niedługo potem okazało się, że jego ukochana żona Maria nabawiła się w Auschwitz nieuleczalnej choroby krwi i mimo leczenia w klinice w Szwajcarii zmarła. Broniewski pił i rozpaczał. Włączył się w oficjalny nurt życia literackiego.
Był hołubiony przez komunistyczne władze, chociaż nigdy nie należał do żadnej partii politycznej. Na 25-lecie pracy twórczej otrzymał willę na Starym Mokotowie.
Był dla dygnitarzy poetą wymarzonym. A to pisał manifest, aby głosować w referendum 3xtak, a to pisał wiersze o planie sześcioletnim, a to broszurkę o budowie mostu Poniatowskiego. W roku 1949, w związku z 70. rocznicą urodzin Stalina, ogłoszono konkurs na poemat o nim, w którym Broniewski wziął udział. "Słowo o Stalinie" - jak sam Broniewski wyznał - napisane zostało w trakcie trzydniowego ciągu alkoholowego. Sam poeta uważał ten wiersz, za bardzo udany.
Dlatego przymykano oczy na to, co po pijanemu zdarzyło mu się w sytuacjach publicznych wygadywać.
Anka
Anka, to już trzy i pół roku,
długo ogromnie,
a nie ma takiego dnia, takiego kroku,
żebym nie wspomniał o mnie:
o mnie, osieroconym przez ciebie,
i choć twardość sobie wbijam w łeb,
nie widzę cię w żadnym niebie
i nie chcę takich nieb!
Żadna tu filozofia
sprawy tej nie zgładzi:
mojej matce, mojej siostrze było: Zofia,
i jakoś czas na to poradził.
A ja myślę i myślę o tobie
po przebudzeniu, przed snem...
Może ja jestem coś winien tobie? -
bo ja wiem.
Na Powązkach ośnieżona mogiła,
brzozy coś mówią szelestem...
Powiedz, czyś ty naprawdę była,
bo ja jestem...
Uległość wobec władzy miała jednak dla Broniewskiego pewne granice. Bolesław Bierut poprosił poetę o napisanie nowego hymnu Polski. Jednak poeta stanowczo odmówił. Podobno w odpowiedzi wręczył prezydentowi kartkę ze słowami: "Jeszcze Polska nie zginęła...". "Bo to tak, jakbym orłowi polskiemu urwał głowę" - argumentował poeta.
Stopniowo zaczął jednak być coraz bardziej kłopotliwy. Zmarła jego jedyna córka Anka. Poeta poświęcił córce swój tomik wierszy "Anka". "Z nią jeździłem wzdłuż Wisły i Wisłą. Ja pisałem poemat, ona tworzyła film. Bardzo kochałem i kocham moją córkę. Było jej na imię Joanna. A po śmierci nazwę ją Wisłą" mówił Władysław Broniewski.
Anka
Aniu, mówię na głos, ale cichutko, bo tak mi lepiej,
żeby się myśl najczulsza nie umknęła,
Aniu, już prawie rok, jak idą ślepi,
za tobą, któraś mi się umknęła.
Mówię na głos cichutko, cichuteńko,
żeby Ewa nie usłyszała:
stąd bliziutko, zamknięte okienko,
mogę przysiąc, że nie będzie słyszała.
Aniu, my stąd, z Juraty,
wybieraliśmy się Rzeką Wisłą
w światy, a może w Zaświaty,
no i nic z tego nie wyszło.
Anulu! Od kiedy ciebie nie ma,
podjąłem tym groźniej, tym śmielej
poemat,
z którego będzie Wesele!
Na naszej ziemi nie będzie Hiroszimy,
będą tańczyły topole i wierzby,
płockiej zimy my się nie boimy:
popłyną szkockie jesienne zmierzchy.
O tej Wiśle ja nie powiedziałem
tobie tego, com pragnął,
ale wierz mi, że naręczem całem
tobie wiersz by się ugiął i nagnął,
tobie będą sprawy się działy,
ty byłaś dla nich,
tobie będą słowiki śpiewały
w każdych doznaniach.
Zawsze pierwsza, choć nieżyjąca,
choć taka na pozór daleka,
jedyna spośród tysiąca -
a ojciec czeka...
Gdy jednak zmarł Stalin, a później Bierut i nastąpiła zmiana warty, Broniewski stał się idealną postacią, którą można obwinić za całe zło związane z propagandą stalinowskiego systemu. W 1956 r. nie posłuchał kolegów, aby odciąć się od niedawnej przeszłości. Był na to za stary i zbyt dumny. Nic bardziej nie budziło jego wstrętu niż widok całej chmary byłych obrońców i zwolenników Stalina, którzy teraz go krytykowali.
O Broniewskim pisał w Newsweeku Łukasz Saturczak
W całej polskiej historii XX-wieku żaden inny pisarz nie unosił się honorem bardziej niż Władysław Broniewski. Choć jeśli dla kogoś dalej pozostaje on przede wszystkim poetą z sowieckiego dworu, który oddawał cześć generalissimusowi, uzna to, co napisałem, za mało zabawny żart.
Ulica Miła
Ulica Miła wcale nie jest miła.
Ulicą Miłą nie chodź, moja mila.
Domy, domy, domy surowe,
trzypiętrowe, czteropiętrowe,
idą, suną, ciągną się prosto,
W każdym domu cuchnie podwórko,
w każdym domu jazgot i turkot,
błoto, wilgoć, zaduch, gruźlica.
Miła ulica.
Miła ulica.
Na ulicy Miłej jest zakład pogrzebowy,
obok jatka i sklepik z balonem wody sodowej,
naprzeciwko - klinika lalek, naprawa parasoli...
Perspektywa rzeźnickim nożem przecina oczy. To boli.
Jezdnią, po kocich łbach, trąbiąc pędzi pogotowie,
to pod trzynastym powiesił się fryzjer, który miał źle w głowie:
czytał powieści detektywne, chciał zostać aktorem,
wiecznie coś deklamował albo śpiewał piskliwym tenorem.
Moja mila, ty nie wiesz, jak źle
ulicą Miłą błąkać się we mgle,
niosąc bezdomne marzenie i nie napisany wiersz.
No, powiedz, miła czy wiesz?
To nie była dusza fryzjera, to był anioł prawdziwy,
jak z trampoliny wzbił się z ulicznej perspektywy,
leciał na białych skrzydłach i ponad każde podwórko
rzucał bawiącym się dzieciom jedno bialutkie piórko,
dzieci piórka anielskie rączkami chwytały, chwytały,
a wtedy z ciemnego nieba spadł śnieg anielsko biały.
Ludzie, ludzie, ludzie wieczorni gorliwie dreptali piechotą,
anioł zniknął, dzieci posmutniały, zostało błoto.
W nocy nad ulicą Miłą - gwiaździsta ospa.
W nocy na ulicy Miłej - rozpacz.
i wiele troski zobaczysz, mila, przechodząc miastem,
ale najwięcej na ulicy Miłej pod numerem trzynastym.
W suterenie pogrzeb.
Niedobrze.
Na parterze płacze wdowa po fryzjerze.
Na pierwszym piętrze - plajta, komornik. A na drugiem
służąca otruła się ługiem.
Na trzecim piętrze rewizja - mundurowi, tajniacy.
Na czwartym czytają "Kurier Warszawski" - "poszukiwanie pracy".
Na poddaszu dziewczyna dziecko dwudniowe zabiła.
Miła ulica.
Ulica Miła.
Na ulicy Miłej ani jedno drzewko nie rośnie,
na ulicy Miłej - w maju! - ludzie nie wiedzą o wiośnie,
ale cały rok hula perspektywa łysych gazowych latarni,
łbem waląc w mur cmentarny.
Moja miła, ja tą ulicą nie chodzę,
choćby mi było po drodze.
Nawet kiedy do ciebie się śpieszę,
nie idę ulicą Miłą,
bo kto wie, czy się tam nie powieszę.
Coraz częściej wpadał w ciągi alkoholowe, co dodawało mu odwagi w wygłaszaniu poglądów. Zaczęto go odwozić na leczenie do kliniki psychiatrycznej, ale było zdecydowanie za późno.
"Nie głaskało go życie po głowie wbrew obiegowym opiniom, wbrew pozorom. W gruncie rzeczy był samotny - choć zawsze otaczał go tłum - rzadko szczęśliwy, a pod koniec jego życia uważałam go wręcz za tragiczną postać. O Władysławie Broniewskim niemal wszyscy piszący notują: pił i telefonował po nocy, zamęczając czytaniem wierszy. To prawda. Pił. Telefonował. Czytał wiersze. I płakał. Tylko jakoś nikomu nie przyszło do głowy zapytać, dlaczego? Co sprawiło, że coraz częściej uciekał w alkohol? Że jedyne chwile, kiedy próbował coś o swoim stanie ludziom powiedzieć, to były te nocne godziny, kiedy po prostu musiał usłyszeć czyjś głos" - wspominała Kira Gałczyńska
W tym okresie pojawiają się też utwory opisujące zachwyt poety nad pięknem polskiego krajobrazu.
Równino mazowiecka,
rozpostarta szeroko,
po tobie błądzi moje serce dziecka
i męża oko.
Z Tumskiej spoglądam Góry
na Królewski Las,
zaciera jego kontury
czas.
Mokradła i kaczeńce…
Dawno to było temu.
Myśli już nie dziecięce i nie młodzieńcze.
Czemu?
Starzeję się, jak płocki dąb,
silny podobnie,
z czasem i z losem ząb za ząb,
i nie podchodźcie wy do mnie!
A kiedy runę, to na tę ziemię,
którą kocham,
i ciebie, pieśni, też pogrzebiemy
z ostatnim szlochem.
Ostatnie lata Broniewskiego zdominowane zostały w jego twórczości przez problematykę rozrachunku z życiem, starzenia się i umierania.
Mój pogrzeb
Mnie ta ziemia od innych droższa,
ani chcę, ani umiem stąd odejść,
tutaj Wisłą, wiatrami Mazowsza
przeszumiało mi dzieciństwo i młodość.
W moim oknie pole i topole,
i ja wiem, że to właśnie - Polska.
Stąd i radość, i chmura na czole,
tutaj słowa me zbroję jak wojska.
A te słowa zrozumie ziemia,
choćby miały krwią się wysączyć:
przecież nawet mury więzienia
obrastają poezją jak pnączem.
Tutaj do mnie najcichszym listkiem
ufnie mówią topole i wierzby,
moje serce tu wie o wszystkiem,
chyba tutaj umrę - bo gdzieżby?
Więc gdy umrę, dobrze mnie otul,
ziemio czarna, znajoma, dobra,
szeregami żałobnych topól
niechaj idzie za mną krajobraz
i niech w srebrnym liści popłochu
długo szumią nadwiślańskie drzewa
o tym wszystkim, com czuł i kochał,
o tym wszystkim, czogom nie wyśpiewał.
Niedługo przed śmiercią Broniewskiego ówczesny minister kultury przesłał mu kwiaty i czekoladki. Poeta odesłał prezenty - kwiaty polecił złożyć na grobie Andrzeja Stawara, marksisty, który odciął się od komunizmu, a czekoladki oddać Jerzemu Kornackiemu, który wtedy siedział w komunistycznym więzieniu.
Zmarł 10 lutego 1962 roku roku na raka krtani, został pochowany na Powązkach
Po 1989 roku wiersze Broniewskiego zniknęły z list lektur szkolnych i podręczników. Dziś poeta jest na nowo odkrywany, a ceniony przede wszystkim za umiejętność przekazywania emocji. Również jego barwna biografia wzbudza zainteresowanie.
Choć jego nazwisko jest słynne, Broniewski to w gruncie rzeczy jeden z najmniej znanych poetów ubiegłego wieku. Był cenzurowany w okresie międzywojennym i w Polsce powojennej. Komuniści, chcąc w nim widzieć piewcę ustroju, pomniejszali osobisty nurt twórczości i pomijali krytykę Związku Radzieckiego. Usuwali też z biografii poety fakt służby w Legionach i w armii Andersa.
Teraz wiersze Władysława Broniewskiego czekają na inteligentnych, a nie stereotypowo patrzących czytelników. Czy doczekają się ich?
Jest Broniewski tragiczny, czyli wiersze do Anki i o Ance. Jest Broniewski liryczny, czyli wiersze o Marii. Trzeci Broniewski to piewca Mazowsza i Wisły, jego małej ojczyzny. Jest wreszcie Broniewski-rewolucjonista, żołnierz-tułacz, autor wierszy pisanych w czasie II wojny światowej w Rosji i Palestynie. To przepiękny Broniewski, płaczący.
Mariola Pryzwan
To człowiek o wielokrotnie "połamanej" biografii W swoim życiu stanął wobec wszystkich największych wyzwań XX wieku, za co płacił wielką cenę. Był jednym z najbardziej "skłamanych" poetów PRL-u, gdyż odebrano mu część życiorysu, uczyniono zeń funkcjonariusza frontu ideologicznego – powiedział.
Mariusz Urbanek
Po roku 1956 ten stary i chory już człowiek miał na tyle odwagi, że do mnie, pętaka, podszedł i powiedział, iż prosi o przebaczenie. Nie, że przeprasza, ale że prosi o przebaczenie. Zrobiło mi się nieprzyjemnie; poszliśmy znów na wódkę i znów Broniewski mnie korygował aż do chwili, kiedy wspólnie straciliśmy przytomność usnąwszy na jednym łóżku, przy czym ja spałem przytulony do niego, jak szczenię do suki. Myślę o nim często; myślałem o nim czytając znakomity esej Miłosza o Gałczyńskim. Czyżby również i Broniewski był poetą dworskim?
(...)
Nie potrafię o nim myśleć inaczej jak dobrze; nie potrafię przestać czytać jego wierszy; i nie potrafię przestać ich kochać. I kiedy myślę o nim, przypomina mi się najgenialniejsza scena śmierci, jaką czytałem w Wojnie i pokoju, kiedy jeden człowiek umiera, a drugi pyta: „I gdzie on teraz jest?” Ja także pytam się siebie: I gdzie on teraz jest? Ten komunista nie znoszący partii; ten bolszewik zdobywający order za dzielność w walce przeciw innym bolszewikom; ten więzień Stalina, który chciał uwięzić innego człowieka za to, iż obraził jego oprawcę; ten wielki, nieszczęśliwy poeta i dobry człowiek – gdzie on teraz jest? Czy istnieje dla nas, ludzi, takie miejsce – jak w tej murzyńskiej pieśni – gdzie spotykamy się wszyscy: czyści, dobrzy i bez gniewu. A jeśli spotykamy się tam, to o czym będzie pisał i w co będzie wierzył?
Marek Hłasko
Nad Wisłą się urodziłem, tam minęło moje dzieciństwo, moja młodość, i tam chciałbym dobiec do końca mych lat. Nawet wtedy, gdy byłem na obczyźnie i jeździłem łódką po obcych wodach, wspominałem Wisłę i Płock, który jest moim rodzinnym miastem i który bardzo kocham. Zwiedziłem kawał świata, ale zawsze bliższe mi były wierzby nad Wisłą, niż palmy nad Jordanem lub Eufratem. Dla mnie piasek wiślany, topole, wierzby, sosny uczuciowo znaczą tyle, co matka, córka.
Broniewski jestem. Polak, katolik, alkoholik
Bardzo dziękuję Ci za tę lekcję języka polskiego, za lekcję poezji i patriotyzmu. W szkole karmiono nas poezją Władysława Broniewskiego. Lubiłam te wiersze i lubię do dziś. Nie wiedziałam, że poeta miał takie trudne i tragiczne życie. Bardzo dziękuję :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię jego "Bar pod Zdechłym Psem" cudownie wyśpiewany przez Michała Bajora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i posyłam dużo dobrych myśli.
Ja tam zawsze lubiłam Broniewskiego, a żył i tworzył w czasie, gdy nie wszystko było zerojedynkowe.
OdpowiedzUsuńJego wiersze bardzo nadawały się do szkolnych i konkursowych recytacji, ale oprócz wzniosłych i patriotycznych pisał tez inne.
Takie szufladkowanie czy skreślanie, bo komunista bywa znamienne dla ludzi, którzy danej epoki nie pamiętają, nie poznali, a przecież poeta to nie tylko oficjalne informacje...
Piękna notka i bardzo interesująca!
Droga Ismeno z ogromną przyjemnością przeczytałam Twój wpis. Bardzo lubię jego wiersz ,, Poezja". Przyszło mu żyć w trudnych i zagmatwanych czasach.Łatwo było się w tym wszystkim pogubić. Muszę przyznać, że nie wiedziałam o propozycji napisania nowego hymnu. Podoba mi się jak na nią zareagowal.Nie powinno się tak szufladkować ludzi i przypinać im łatkę. Niestety robimy to zbyt często i łatwo. Pozdrawiam cieplutko ☀️🥂
OdpowiedzUsuńBardzo mnie wzruszył Twój wpis.. Może dlatego, że także podoba mi się twórczość Broniewskiego. Lubię czytać jego wiersze, mam na półce mój ulubiony tonik. Dziękuję za tyle informacji..
OdpowiedzUsuńPowiem tak: w czasach naszego dzieciństwa przedstawiano sylwetki poetów i pisarzy, tak jak chciano. Teraz różni autorzy docierają do sedna sprawy.Uwielbiam książki Sławomira Kopera, który odkrywa " złote płaszcze" artystów. Po przeczytaniu okazuje się, że to nie tak, jak nam mówiła pani od polskiego ( ją też tak nauczono). Na szczeblu wojewódzkim konkursu polonistycznego w 1976 roku, pojawiła się cała masa zagadnień związanych z Broniewskim. Ponieważ przeszłam do części ustnej, musiałam wyrecytować jego wiersz. Miałam przygotowaną " Nike" i po pierwszym wersie zapomniało mi się co dalej:-) Koniecznie chciałam zdobyć tytuł laureata, więc powiedziałam " po swojemu" i nikt z komisji tego nie zauważył. Ostateczny wynik to piąte miejsce w województwie, dziewczynki z małej wiejskiej szkoły, którą do konkursu przygotowywała z wykształcenia pani geograf, ale uczyła nas polskiego. Wtedy jeszcze nie działały rozporządzenia o szczegółowych kwalifikacjach, ale było mnóstwo nauczycieli z pasją. Jednak Broniewski nigdy mnie nie zachwycił, znałam jego skomplikowany życiorys, ale każdy ma innych ulubionych poetów, więc i ja wówczas zaczytywałam się w innych utworach.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten post. Sama miałam coś napisać o Broniewskim, bo urodził się w moim mieście, ale nawet tu jest prawie zapomniany...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię poezję Broniewskiego. Pamiętam jego śmierć w 62 roku. Miałam 8 lat i telewizor w domu. Na pewno mówiło sie o tym i w domu i w szkole (Broniewski napisał sporo wierszy dla dzieci). Był mi więc w jakiś sposób bardziej znajomy, niż np. Staff. Musiałam sobie wygooglać, dlaczego Maryla Broniewska nie była córką Broniewskiego (no, bo on ją adoptował, gdy ożenił sie z jej mamą Marią Zarębińską). Pamiętam, że bardzo przeżywałam jego treny, poświęcone Ance. Teraz rozumiem je znacznie lepiej i cierpienie ojca przeszywa mnie bólem. Bardzo ciekawy wpis, Ismenko! Ściskam serdecznie !
OdpowiedzUsuńCzytałam jego piękne liryki.
OdpowiedzUsuńUwielbiam poezje Broniewskiego. Nie mogę powstrzymać łez, kiedy czytam Jego wiersze o Ance. Ale ja pochodzę z tego pokolenia, które zna nie tylko Broniewskiego ale także Staffa, Norwida, Gałczyńskiego,Tuwima,wymieniac by długo. Dzięki za opowieść o Broniewskim
OdpowiedzUsuńCzytałam biografię Broniewskiego. Nieszczęśliwy człowiek... Rzeczywiście poeta dzis nieco odstawionym na boczny tor. A ja wciąż, jeszcze z podstawówki, pamiętam jego wiersz:
OdpowiedzUsuń"Kłaniam się rosyjskiej rewolucji
czapką do ziemi,
po polsku:
radzieckiej sprawie,
sprawie ludzkiej,
robotnikom, chłopom i wojsku."
itd.
Wspaniała notka, nie tylko dlatego, że wspomniałaś poetę WIELKIEGO, ale przede wszystkim dlatego, że u czytających wywołałas wspomnienia. Ileż to tytułow wierszy oni wspomnieli, takich, których w szkole nie uczono. Wielką miłośniczką poezji Władysława Broniewskiego jest pisarka Ewa Radomska. W 2019 wydano tomik "Nie to!Dokąd?.Wiersze", a M. Urbanek napisał biografię "Broniewski, miłość, wódka, polityka". Być może będa to lektury nieobowiązkowe młodego pokolenia, aby czasy w ktorych przyszło żyć poecie, nigdy nie wróciły. Uściski
OdpowiedzUsuńOmawialiśmy w liceum jego twórczość, ale jakoś nigdy nie przypadł mi do gustu. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBroniewski, coś tam gdzieś tam o uszy się obiło ale ze mną ciężko jest pogadać o historii, o j.polskim bo do humanistycznych przedmiotów sympatią nie pałałam a one do mnie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko za lekcję historii, polskiego i literatury dziękuję.
Spod kołderki pozdrawiam cieplutko.
Znam twórczość i trudne zycie Broniewskiego.
OdpowiedzUsuńDobrze że o nim napisałaś bo pisał pięknie.
W szkole o Broniewskim uczyliśmy się wiele i życiorysu i poezji😊
OdpowiedzUsuńDobrze, że piszesz, bo warto zwłaszcza młodemu pokoleniu wspominać tych, którzy zapisali się chlubnie w naszej historii📖😀
Serdeczności zostawiam moc💖😊🌼