piątek, 9 grudnia 2022

Myśli o szarej godzinie

MÓJ ADWENT
Szukam Cię w innej twarzy
w czyimś przelotnym uśmiechu i geście
bo coś takiego mi się marzy
by cząstkę Ciebie znaleźć wreszcie
Twej obecności wypatruję
Gdy tylko oczy swe otworzę
I przez dzień cały aż do zmroku
Szukam w zdarzeniach Ciebie Boże
Płomień mi świecy przypomina
Twych jasnych myśli przy mnie trwanie
Więc przy Twym sercu - zawsze ciepłym
Codzienne me odpoczywanie
Szukam Twej świętej obecności
Tajemną ciszą otoczona
Rytmicznym życia pulsowaniem
Tętnieniem świata niestrudzona
Szukam więc słów Twoich w innych słowach
I Twoich spojrzeń w oczach innych
Chcę Cię znajdować wciąż od nowa
I nie opuścić Cię już nigdy
Małgorzata Panfil
Adwent. Wyjątkowy czas oczekiwania. Czas, który lubię chyba najbardziej w roku.
Jednak od kilku lat w grudniu pogoda jest zupełnie niezimowa. A przecież i ona ma wpływ na tą szczególną atmosferę panującą w tym okresie. Z jednej strony cieszę się więc, że jest ciepło i nie muszę ubierać się na cebulkę. Jednak z drugiej zatęsknię do puszystej, białej kołderki okrywającej świat za oknem. 
Chętnie podziwiałabym wirujące w powietrzu miękkie gwiazdeczki i dzieci lepiące bałwana.
Tymczasem jak na grudzień jest ciepło, nie ma śniegu i gdyby nie reklamy, wystawy sklepy, pewnie jeszcze byśmy wcale o świętach nie myśleli.
Adwent przede wszystkim oznacza dla nas wszystkich radosne oczekiwanie na wigilię, Święta Bożego Narodzenia.
Szkoda tylko, że współczesny świat tak komercjalizuje ten czas i wydłuża go do początku listopada. Przez to nie przeżywamy go tak głęboko jak powinniśmy. Przyzwyczajamy się coraz bardziej i zaczyna nam to powszednieć..
Czas Adwentu powinien być czasem nadziei i radosnego oczekiwania. Czasem nawrócenia, modlitwy, medytacji, kiedy poszukujemy dobra w naszym życiu codziennym i w drugim człowieku.
Słowo adwent pochodzi od łacińskiego "adventus", czyli przyjście. Dla starożytnych rzymian słowo to oznaczało oficjalny przyjazd cezara. Dla chrześcijan oznacza  radosny czas przygotowania do Bożego  Narodzenia.
Właśnie Adwent, także ten nasz polski, jest bogaty w zwyczaje religijne. Od XII wieku odprawiana jest w Polsce adwentowa Msza św. ku czci Matki Bożej, zwana powszechne roratami. 
Nazwa Mszy pochodzi od pierwszych słów pieśni na wejście "Rorate coeli, desuper..." -Niebiosa spuśćcie rosę....
Tradycja tej Mszy została prawdopodobnie przyniesiona z Węgier za sprawą bł. Kingi, żony Bolesława Wstydliwego. Pierwsze ślady tej liturgii można znaleźć się w księgach śląskich cystersów.
Charakterystycznym elementem rorat jest zapalanie świecy, zwanej roratką. Świeca przybrana jest w białą wstążkę symbolizującą Matkę Bożą.
ADWENTOWE ŚWIECE
Najpierw otworzę Nadzieję
w zapalonej pierwszej świecy
zobaczę oczekiwanie
wszak Chrystus przyjdzie
by mi przebaczyć,
potem zapalę Miłość
by druga świeca obwieściła
że Chrystus jest Królem królów,
potem będzie świecić Radość 
niech trzecia niedziela będzie
jak wigilijna radość pasterzy,
a w czwartą niedzielę rozbłyśnie Pokój
niech zapanuje we mnie
w tobie
w każdym człowieku,
tylko pokój otworzy nam drzwi
do Bożego Narodzenia.
premiera wiersza Basi Wójcik 
napisany parę dni temu
W starych kronikach jest napisane, że w Katedrze na Wawelu, a później również w Warszawie przed rozpoczęciem Mszy św. do ołtarza podchodził król z pięknie ozdobioną świecą. Umieszczał ją na lichtarzu, który stał pośrodku ołtarza Matki Bożej. Po nim świece przynosili przedstawiciele wszystkich stanów i zapalając je mówili: "Gotów jestem na sąd Boży". W ten sposób wyrażali oni swoją gotowość i oczekiwanie na przyjście Pana.
Od Bolesława, Łokietka, Leszka,
Gdy jeszcze w Polsce Duch Pański mieszkał,
Stał na ołtarzu przed mszą roraty
Siedmioramienny lichtarz bogaty.
A stany państwa szły do ołtarza,
A każdy jedną świecę rozżarza.
Król – który berłem potężnym włada,
Prymas – najpierwsza senatu rada,
Senator – świecki opiekun prawa,
Szlachcic – co królów Polsce nadawa,
Żołnierz – co broni swoich współbraci,
Kupiec – co handlem ziomków bogaci,
Chłopek – co z pola, ze krwi i z roli
Dla reszty braci chleb ich mozoli.
Każdy na świeczkę grosz swój przyłoży
I każdy gotów iść na sąd Boży…
Msza św. roratnia odprawiana jest przed świtem jako znak, że na świecie panowały ciemności grzechu, zanim przyszedł Chrystus - Światłość
Jednak w praktyce wiele parafii przenosi Roraty na wieczór.
W liturgii Roraty są mszą poranną, wyrażającą oczekiwanie na narodzenie Chrystusa. Wielu księży uważa nadal, że nie ma nic piękniejszego na wyrażenie tej gotowości, jak wcześniejsze wstanie i wyjście do kościoła. Czy zatem wieczorne Roraty nie mają już takiego znaczenia? 
To prawda, gdy spytamy niektórych dorosłych, o ich dziecięce adwentowe czasy, to wielu z nostalgią wspomina ciemne grudniowe, wówczas często mroźne i śnieżne poranki, kiedy szli do kościoła. To piękne wspomnienia. Ale czy wówczas nie byli trochę źli na swoich rodziców? Moja mama mówi, że nie miała serca, aby nas tak wcześnie ściągać z łóżka, zwłaszcza, że do kościoła było wówczas daleko.
RORATY
Już poranek
choć noc nie chce ustąpić
Babcia zapala naftową lampę
by z przepastnej szafy
wyciągnąć kraciastą chustę
skrzypi mróz
obejmujący drewnianą chatkę
pod butami kobiet
zbierających się gromadnie też skrzypi
a może chciałby zaśpiewać Godzinki
pośród zawianych śniegiem pól
idą kobiety pod osłoną nocy
z radością choć droga daleka
niosąc ze sobą
wiarę, nadzieję i miłość...
Basia Wójcik - obok jej obraz 
Dzisiaj większość rodziców nie jest gotowych, aby mobilizować swoje dzieci do pójścia rano na Roraty. I to zazwyczaj dorośli wolą dłużej pospać. Nie należy się jednak temu dziwić. Obecnie zbyt dużo i długo w ciągu dnia pracujemy. Ale nie jest to jedyny powód. Ale nie jest to tematem na dzisiaj.
Na Roraty zazwyczaj przychodzimy ze świecami, dzieci robią specjalne lampiony, by zaświecić je podczas Mszy św. i wędrować z tym światłem do domów.
Szara godzina
Kiedy przychodzi Szara godzina
Tak dobrze twoją rękę potrzymać
Jak dobrze stanąć z tobą przy oknie
Popatrz: Jak wrona na deszczu moknie

Jej też nie wyszło, nam nie wychodzi
Ale wciąż myślę – Szczęście nadchodzi
Już idzie do nas. Jedzie tramwajem
Tylko tramwaje ciągle przystają

Słyszę, już puka. Otwieram drzwi
Na pewno szczęście. Czy do nas, czy?

Nie ma nikogo. Cóż moja droga
Szara godzina, trzeba się trzymać
Za oknem moknie wrona nieboga
Gdzie moje szczęście? Że stoisz obok.
Ernest Bryll
Dawniej  cały Adwent przeżywano razem. Spotykano się, aby wspólnie odmawiać modlitwy, śpiewać pieśni adwentowe, czytać  Pismo Święte, żywoty świętych…..
Pięknym zwyczajem na polskich wsiach była "szara godzina", nazywaną także „świętą godziną”. „Szara godzina” w następowała w tym niezwykłym czasie między dniem a wieczorem, kiedy światło dnia już gaśnie, ale mrok jeszcze nie zapanował nad światem. Kiedy kończono codzienne prace gospodarskie, a na dworze zapadał zmierzch i robiło się szaro, rodzina zbierała się w kuchni przy ogniu, aby razem pomilczeć, pomodlić się,  porozmawiać... Starsi opowiadali dzieciom jak było dawniej, jak się żyło kiedyś, jakie były zwyczaje… Był to naturalny moment spotkania się domowników, którzy kończyli swoje zajęcia. Mieli chwilę na odpoczynek, rozgrzanie się przy ogniu i pobycie razem. Nie palono jeszcze lampy.
Może ktoś jeszcze pamięta ten zwyczaj?
A gdyby tak przypomnieć sobie ten zwyczaj i w grudniowe popołudnie odłożyć telefony, wyłączyć komputery, telewizory...? Przystanąć w codziennym biegu, zapalić świeczki, usiąść razem na moment? Czy w tym wiecznym niedoczasie można znaleźć na to chwilę? Wszak może to być tylko szary kwadrans.  
Czy nasze życie, świat się zawali, jeśli chociaż na kwadrans się wylogujemy? Bo kiedy tak naprawdę to ostatnio zrobiliśmy? A może w ogóle jeszcze nigdy? Może warto spróbować?
Brakuje mi tego w tym adwentowym czasie.  Gdzie podziały się dawne polskie tradycje? Co będzie za kilka lat? Czy magia adwentu uleci w niepamięć?
Roraty
I unieśli się z chrypieniem modleniem
Jeszcze trochę , jeszcze ciut nad ziemię
Przykurczeni – bo straszne ciśnienie
Gdy nawet o milimetr
Unosisz swoje imię

Ale za to wieczności próg
Za wysoki dawniej dla nóg
Był niżej. A światło już liże
Cieniutką pod drzwiami szczelinę

Cóż , jak zawsze , ktoś zapomniał imię
Prawdziwe niezmiennie codzienne
I znowu dla nich ciemność
Bo spadają
Światło ginie. Przygasło

Ale się twardo trzymają
Niełatwo lecieć i kasłać
Ernest Bryll

21 komentarzy:

  1. Cudowne wiersze wybrałaś Ismeno i cudowny klimat przedświąteczny już poczułam... Te wspomnienia z dawnych lat, jakże inny świat przypominają. Niespieszny, pokorny, święty. I szacunek do tradycji, człowieka... Takie prawdziwe to było, i szczere, absolutnie...
    Sielskość zasiałaś mi w sercu, którą bardzo kocham...
    Ja także dziś w świątecznym już nastroju, dom dekorowałam iglastą zielenią, zajrzyj do najnowszego posta, zapraszam...
    Pozdrawiam urokiem zielonego wianka z jedliny...

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S. A propos pierwszego wiersza zapomniałam zamieścić cytat, który kiedyś przeczytałam na portalu Kościoła Pokoju w Świdnicy ( wiesz, że sympatyzuję), a brzmiał on tak: ""Prawdziwe święta zaczynają się wtedy, gdy na swojej drodze spotykamy żywego Chrystusa i z jego ust słyszymy swoje imię..."
    Te słowa dotyczyły co prawda świąt Wielkiej Nocy, ale uogólniłam. Pozostaję pod wrażeniem tych słów na zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Na roraty nie chodzę, ale pamiętam z dzieciństwa swojego i z dzieciństwa moich dzieci piękne lampiony.
    Ja chodziłam na 6.00 rano.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to okres oczekiwania.
    U mnie niestety nie jest ciepło. Ale śniegu tez nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie słowa potrafią rozpalić świąteczny klimat w czyteniku

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas roraty są o 18, dla dzieci to znacznie lepiej niż poranna pobudka. Ale ja marzę o tych porannych i muszę poszukać kościoła gdzie są odprawiane tak wcześnie żeby choć raz poczuć prawdziwy klimat tych pięknych Mszy św.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie napisałaś Ismeno, ale zawsze tak robisz, starannie i prawdziwie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ismeno kochana, a u mnie już nawet kolęda była. Szara godzina to piękny zwyczaj, trudno teraz ją przeżywać tak jak kiedyś, ale w weekend na pewno się uda. Masz rację, że Święta spowszedniały, zwłaszcza w dużych galeriach zrobiły się skomercjalizowane, nie lubię w tym czasie odwiedzać tych sklepów. Przeraża mnie ilość ozdób, zwłaszcza pochodzących z Chin, gubi się sens...
    Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam prawie szarą godziną.:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, Twoje słowa rozpalają ciepło w sercu. Adwentowe wspomnienia to u mnie nie tylko poranna msza, ale też wspólne z rodzicami tworzenie ozdób na choinkę - właśnie wieczorem siadaliśmy razem i robili łańcuchy i zabaweczki, była też okazja do rozmów i opowieści.
    A w tym roku mój adwent wyjątkowo trudny...
    Tulę mocno.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana!
    Piękny wpis-dziękuję, potrzebny mi teraz bardzo🙂💚

    OdpowiedzUsuń
  11. Jako dziecko chodziłam na Roraty wieczorem, tak było w naszej parafii i to chyba lepsza pora, niż wczesnym rankiem...a lampion robił mi tato własnoręcznie z żarówką w środku, na bateryjkę.
    Nie znam zwyczaju szarej godziny, ale skoro tego Ci brakuje, wprowadź ten zwyczaj na nowo u siebie.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie jak zawsze i punkt rozszumiały się Twoje myśli :) I poezja mnie dźgnęła w serce. Celowo ostatnio wyłączam media, z których leją się kaskady dżingil bellsów do urzygu. Lubię adwent, lubię to oczekiwanie, to zamyślenie i zadumę przed Przyjściem.
    Teraz to czas hałasu i migających kolorów i światełek. Czas świętowania bez oczekiwania i koniec święta wraz z nadejściem Świąt. Większość ludzi już nawet nie wie, co świętuje i co to za święta. Może zimowe wakacje? Jakiś holiday wolnego od pracy? Najdroższy Jubilat ginie przysypany kolorową chińską tandetą, wątpliwej jakości słodyczem i zagłuszony łomotem przebojów.
    Masz rację. Jako dziecko złościłam się i ociągałam z wyjściem rano w ciemno i na mróz, żeby dotrzeć do prowizorycznego kościoła, zwanego Wieczernikiem, w podziemiach plebanii na nowym wtedy blokowisku bez kościoła, który mógłby pomieścić wiernych. Roraty były na 6.00 bo na 7.30 były już lekcje. Ale jak już człowiek dotuptał do tego wieczernika, do którego schodziło się po schodach w dół, jak widział te strumyczki dzieciaków z dwóch wielkich podstawówek, cieknące między szarymi blokami po ciemnych ulicach, a każdy ściskał swój samodzielnie wykonany lampionik żeby świeczka nie zgasła, to tak się ciepło wokół serca robiło, że jest się częścią tych strumyczków, które łączyły się w rzeczki i rzeki by ściekać po schodkach w dół do wieczernika... Miłe wspomnienia. Mój syn miał już lampionik kupny, z żaróweczką na baterię - bo zagrożenie przeciwpożarowe.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pięknie napisałaś Ismenko, pięknie jak zawsze i wspaniałe wiersze wybrałaś <3
    U nas śnieżna zima, ponad półmetrowe zaspy i wszystko to w ciągu doby tak nasypało i sypie wciąż bez przerwy. Prawdziwe zimowe dni, takie jakie dawniej bywały.
    Pozdrawiam najserdeczniej, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię ten okres oczekiwania. Teraz już pogoda bardziej zimowa :D Dobrego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  15. Kompletnie nie moja bajka, ale wspomnienia z dzieciństwa rozumiem. I to poczucie przynależenia, spokoju, bezpieczeństwa...Tęsknimy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ze szkołą chodziłem z lampionami. Faktycznie miało to swój urok.

    Książki na razie nie dotarły do mnie, pewnie przez ten okres ciężej o kuriera itp. Ale jak dostanę i przeczytam to wrzucam recenzję od razu. :)

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Podczas ważnych rzeczy mniej korzystam z telefonów. Zwykle jak już leżę na łóżku i idę spać

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham ten czas oczekiwania... Uściski Ismenko!

    OdpowiedzUsuń
  19. Pięknie napisałaś (jak zwykle). I wiersze wspaniałe. Niestety, adwentowe tradycje i obrzędy zanikają. Przeskakujemy czas między Świętem Zmarłych a Bożym Narodzeniem, bo nie lubimy czekać. Zagłuszamy samych siebie mediami i newsami, nie rozmawiamy tylko przekazujemy informacje. Boimy się spotkać samych siebie. A Święta, to często przykry obowiązek, bo trzeba wyjść poza wygodne schematy codzienności, postarać się, spędzić czas z bliskim.. Brakuje mi bardzo tej atmosfery sprzed lat, gdzie było skromniej a często i biednie, ale szczerze, rodzinnie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Hah mam nadzieję, że u Ciebie tyle śniegu co i u mnie :D. To się nazywa zima <3. Obawiam się tylko czy do świąt się ostanie. To byłby takie piękne białe święta :). Dziękuję za kolejną garść ciekawostek, u Ciebie zawsze dowiem się czegoś nowego. Strasznie podoba mi się zwyczaj szarej godziny, powinno to wrócić w każdym domu <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Przez chwilę był śnieg i mrozik. Myślałam, że tak będzie na święta i się przeliczyłam. Szkoda. Nie cierpię tej chlapy na dworze i paskudnej szarówki, człowiek od razu zaczyna chorowac. Może po Nowym Roku pogoda się zmieni. Bardzo lubię jak jest biało i mroźno, wtedy jest klimat.
    Ściskam najmocniej Ismenko. Dziękuję za pamiec i odwiedziny.

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad