Jestem?
Znikam…
Uwikłana w matni
Szukam prawdy
O własnym
Istnieniu…
Na krawędzi kłamstwa
Wyrywam włosy
Z głowy
Pozlepianych myśli
Zawiązanych
Na kokardkę
Jestem przezroczysta
Jak ekran
Telewizora
Z wyłączonym głosem
Słucham prawd
Bez prawa głosu
Tańczę na linie
Wysokiego napięcia
Z wielkim znakiem
Zapytania
Przytulam wykrzyknik
I… balansuję
Między jednym
A drugim…
Jestem przezroczysta
Ale nie znikam!
Danuta Czerwińska-Murawska
Niedawno przeczytałam opowieść Karolinki.
Muszę przyznać, że jej treść bardzo mnie poruszyła, wzruszyła...
Długo myślałam o tym, co napisała o tej cichej, bolesnej przezroczystości. Niestety coraz częściej możemy się z nią spotkać w życiu codziennym. Czy czasem sami tak się nie czujemy, a co najgorsze, czy sami nie dostrzegamy pewnych osób?
Może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę wiem, o czym opowiada Karolinka.
Bo i ja nieraz czułam się tak, jakby mnie nie było. Jakby moje słowa ginęły w powietrzu, zanim dotarły do kogokolwiek. Jakby moje starania, gesty, obecność były widoczne tylko przez chwilę, a potem znikały, rozmyte w tle cudzych głosów, cudzych spraw...
Człowiek wtedy milknie, choć w środku ma tak wiele do powiedzenia. Próbuje się uśmiechać, by nie było widać tego pęknięcia w środku. Nie ma siły konkurować z rozmówcami, starać się ponownie zwrócić na siebie uwagi. Milknie....
Jednak to boli, gdy nikt nie pyta o twoje zdanie. Gdy decyzje zapadają gdzieś obok ciebie, jakbyś nie istniała, jakby to, co myślisz, nie miało żadnego znaczenia. Kiedy inni rozmawiają o ważnych sprawach, a ciebie nawet nie informują, jakbyś była tylko tłem, kimś, kto ma zaakceptować wszystko bez słowa. Czujesz wtedy, że nie jesteś częścią świata, który tworzysz każdego dnia, że jesteś obok, a nie w nim.
Z czasem człowiek uczy się nie oczekiwać zbyt wiele. Uśmiecha się, spełnia obowiązki, robi, co trzeba, ale w środku cichnie. Bo jak długo można mówić, jeśli nikt nie słucha? Jak długo można się starać, jeśli nikt tego nie widzi? Jak długo można udawać, że brak głosu nie boli? A przecież wystarczyłoby tak niewiele: jedno słowo, gest, spojrzenie... To co mówi: widzę cię, twoje zdanie też się liczy, jak dobrze, że możemy na ciebie liczyć, nikt tego nie zrobi jak ty....
Bo taka sytuacja naprawdę boli. Boli wtedy, gdy dajesz z siebie wszystko, a nikt tego nie zauważa. Gdy twoje dobre intencje są brane za coś oczywistego. Boli, gdy czujesz się przezroczysta, choć tak bardzo chciałabyś być zauważona, wysłuchana, po prostu zrozumiana.
Niestety z czasem coraz bardziej boli... I wtedy zaczyna się powolne wycofywanie. Nie dlatego, że się nie chce, ale dlatego, że już nie ma sensu. Bo ile razy można mówić to samo i wciąż być niesłyszanym? Ile razy można starać się bardziej, gdy nikt tego nie zauważa? Z czasem człowiek uczy się milczeć. Uczy się nie oczekiwać i nie prosić. Przestaje zabiegać o uwagę. A obowiązki wykonuje, bo sumienie nie pozwala, aby tego nie robić.
Jednak w środku rodzi się bunt.
Cichy i niewidoczny na zewnątrz, ale coraz silniejszy w środku.
i dlatego mnie ranią
każdy dotyk i uśmiech
każde słowo co nie boli
ale nie zamienię serca na twardsze
bo wtedy nie czułabym nic.
Halina Poświatowska
Na szczęście są ludzie, którzy sprawiają, że z czasem ten bunt gaśnie, wycisza się, a w środku rodzi się nadzieja, wiara, a także przekonanie, że jednak ktoś nas zauważa, słyszy, dostrzega to, czego nie widać na pierwszy rzut oka.
Ale to wystarczy. Jedno ciepłe słowo, szczery uśmiech, chwila prawdziwej uwagi. Kiedy ktoś spojrzy tak, że naprawdę cię widzi, a nie tylko patrzy. Kiedy słucha, a nie tylko słyszy... Kiedy ktoś zwróci na nas uwagę tak po prostu, bez pośpiechu, bez oceniania...
Zaczynamy wierzyć, że nasze istnienie ma sens. Że nasze słowa i działania coś znaczą. Że nie jesteśmy przezroczyści. I choć świat nie stanie się od razu lepszy, a ludzie wokół nie zawsze będą nas dostrzegać, to jednak ten jeden gest życzliwości wystarczy, by znów chcieć być.
Ale w tej przezroczystości jest coś jeszcze. To ona pozwala dostrzec innych takimi, jakimi są naprawdę.
Człowiek niewidzialny widzi więcej, słyszy więcej, czuje głębiej...
Widzi to, czego inni nie dostrzegają w pośpiechu, w pogoni za uznaniem... Widzi drobne drżenie dłoni, kiedy ktoś udaje spokój. Cień smutku w oczach, chociaż usta starają się uśmiechnąć. Widzi spojrzenia, które uciekają zbyt szybko, aby nie zdradzić lęku. Widzi ludzi nie przez pryzmat masek, ale przez to, co niewypowiedziane, kruche i prawdziwe.
Słyszy nie tylko słowa, ale i to, co kryje się pomiędzy nimi. Słyszy drżenie głosu, gdy ktoś mówi „nic się nie dzieje”. Słyszy zmęczenie ukryte w „dam radę”. Słyszy niewypowiedziane „zostanę”, choć pada tylko „muszę już iść”. Słyszy chwilę zawahania, gdy ktoś próbuje dobrać właściwe słowa, żeby nie zdradzić zbyt wiele.
Czuje głębiej niż inni. Czuje napięcie w powietrzu, niewidzialne emocje, które oplatają ludzi przy jednym stole. Czuje ciepło zrozumienia i chłód obojętności, nawet jeśli nikt nie wypowiedział ani słowa. Czuje, kiedy słowa są prawdziwe, a kiedy są tylko warstwą pozorów.
Modlę się Panie żebym nie zasłaniał
był byle jaki ale przeźroczysty
żebyś widział przeze mnie kaczkę z płaskim nosem
żółtego wiesiołka co kwitnie wieczorem
wciąż od początku świata cztery płatki maku
serce co w liście wzruszenie rysuje
(chociaż serce chuligan bo bije po ciemku)
pióro co pisze krzywo kiedy ręka płacze
psa co rozpoczął już wyć do sputnika
mrówkę która widzi rzeczy tylko wielkie
więc nawet jej przyjemnie że jest taka mała
miłość jak odległość trudną do przebycia
zło z którym biegnie cierpienie niewinne
bliskich umarłych i nagle dalekich
jakby jechali bryczką w siwe konie
babcię co mówi do dziewczynki w parku
kiedy będziesz dorosła jeszcze mniej zrozumiesz
najkrótszą drogę co zawsze przy końcu
aby już tylko Ciebie było widać
ksiądz Jan Twardowski
Dlatego warto zatrzymać się choć na chwilę. Podnieść wzrok znad telefonu i zobaczyć tych, którzy stoją tuż obok. Często tak cicho jakby jakby gdzieś w tle. Zapytać, jak się czują, naprawdę wsłuchać się w odpowiedź. Uśmiechnąć się nie z grzeczności, ale z serca.
Bo czasem właśnie ten drobny gest może ocalić czyjś dzień, czyjąś wiarę w sens działania, w ludzi.
I może właśnie wtedy ktoś inny spojrzy też na ciebie tak, jakbyś był naprawdę widzialny
Każdy z nas potrzebuje choć raz usłyszeć: dobrze, że jesteś.



Dość często czuję się postrzegana jako przezroczysta.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Wiem doskonale o czym piszesz. Był taki moment przezroczystości, więc jeszcze bardziej się wycofałam. Z wszystkiego, z czego mogłam. Później nastąpił zwrot. Jestem osobą dość energiczną, więc moje wycofanie stało się w jakiś sposób widoczne. Były pytania, na które odpowiadałam, że potrzebuje tego czasu by nikt się mną nie zajmował, nie pytał i że wrócę kiedy przyjdzie czas. Ten czas nadszedł, kiedy wychodziłam do osób, które widziałam i czułam, że potrzebują wsparcia. Nawet nie słów, ale bycia razem. Wróciłam do siebie, ale jestem już inna. Bogatsza o większą uważność w postrzeganiu drugiego człowieka...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam